Każdy didżej musi mieć licencję na granie

Policyjne kontrole w klubach i groźba kary za brak licencji na odtwarzanie kopii oryginalnych nagrań spowodowały, że didżeje zaczęli się interesować jej wykupem

Aktualizacja: 11.12.2011 12:32 Publikacja: 11.12.2011 00:01

Każdy didżej musi mieć licencję na granie

Foto: ROL

To nie były happeningi – w klubach i dyskotekach w całym kraju pojawiły się policyjne patrole, które kontrolowały działalność didżejów. Obowiązująca ustawa nakłada na nich obowiązek odtwarzania muzyki z oryginalnych płyt. Jeśli chcą korzystać z kopii nagrań, których są właścicielami, muszą posiadać na to stosowną licencję. Bez niej można używać tylko kompilacji przygotowywanych przez wytwórnie specjalizujące się w takich albumach.

– Istnieje przynajmniej kilka rozwiązań umożliwiających didżejom legalną działalność – mówi Bogusław Pluta, dyrektor Organizacji Zbiorowego Zarządzania Związku Producentów Audio-Video (ZPAV). – I nie jest prawdą, że przepisy dotyczące licencji są skomplikowane, bo procedury zostały maksymalnie uproszczone. Jednak pomimo starań, jakie poczynili właściciele praw do muzyki, w środowisku klubowym działalność zgodnie z prawem pozostaje często w sferze deklaracji. Spotykaliśmy się głównie z wykrętami i niechęcią do płacenia za korzystanie z nagrań, z czego didżeje czerpią przecież korzyści finansowe.

Po wzmożonych kontrolach w klubach muzycznych, przeprowadzanych w całej Polsce przez policję na przełomie października i listopada, sytuacja zaczęła się zmieniać. Sprawdzano właścicieli dyskotek i didżejów. Łamiący prawo otrzymywali wezwania do prokuratury. Groziły im kary od 3 do 5 lat pozbawienia wolności. Efekt jest taki, że w serwisie www.dj.zpav.pl, który umożliwia zakup licencji didżeja, zarejestrowało się ponad 350 nowych osób.

Początki bywają trudne

– Nieprawda, że roczna licencja jest droga, kosztuje najtaniej w Europie: 2 tysiące złotych – mówi „Rz” Hirek Wrona, didżej. – Nie ma też problemów z biurokracją, opłatę, w imieniu wszystkich organizacji zarządzania prawami autorskimi, pobiera ZPAV. Kto korzysta z muzyki i zarabia na jej odtwarzaniu, musi płacić. Niestety, nie wszyscy chcą. Największe kłopoty są z pseudodidżejami, którzy nie kupują oryginalnych płyt, tylko używają muzyki ściągniętej z Internetu. Zarabiają 200 – 300 zł za wieczór lub noc, a uważają, że roczna licencja za 2 tysiące zł przekracza ich możliwości finansowe. Nikt jednak nie powiedział, że pracując w tej branży, trzeba od początku mieć duże pieniądze. Zazwyczaj zaczyna się od niższych zarobków.

Hieronim Wrona na zakup nowych płyt i teledysków wydaje miesięcznie około 3 – 4 tysięcy złotych. Granie z pirackich krążków uważa więc za nieuczciwą konkurencję.

– To prawda, że biorę 1,5 tysiąca zł za noc, ale długo pracowałem na swoją markę, poza tym proponuję najlepsze nowości – mówi Wrona.

Zbliżający się okres zabaw sylwestrowych i karnawałowych łączy się ze zwiększonym ruchem w klubach muzycznych, dlatego policja zapowiada dalsze kontrole.

To nie były happeningi – w klubach i dyskotekach w całym kraju pojawiły się policyjne patrole, które kontrolowały działalność didżejów. Obowiązująca ustawa nakłada na nich obowiązek odtwarzania muzyki z oryginalnych płyt. Jeśli chcą korzystać z kopii nagrań, których są właścicielami, muszą posiadać na to stosowną licencję. Bez niej można używać tylko kompilacji przygotowywanych przez wytwórnie specjalizujące się w takich albumach.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Kultura
„Drogi do Jerozolimy”. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie
Kultura
Polska kultura na EXPO 2025 w Osace
Kultura
Ile czytamy i jak to robimy? Młodzi więcej, ale wciąż chętnie na papierze