Ilu wierzących można bezkarnie znieważyć

Lider zespołu Behemoth podczas koncertu podarł Biblię, a w publiczność rzucał nie tylko jej strzępami, ale i obraźliwymi słowami o Kościele. Śledztwo umorzono.

Publikacja: 26.05.2008 02:06

Behemoth

Behemoth

Foto: Materiały Promocyjne

Gdyńska prokuratura umorzyła postępowanie, bo zgłosił się jeden znieważony, podczas gdy ona potrzebuje… dwóch.

Ta sprawa pokazuje, że nie wystarczy jedna osoba znieważona antyreligijnym ekscesem, aby organy ścigania poprowadziły postępowanie.

W ocenie prokuratury o przestępstwie obrazy uczuć religijnych może być mowa - zgodnie z art. 196 kodeksu karnego (patrz ramka niżej) – gdy zgłoszą się co najmniej dwie osoby

, które poczuły się poszkodowane. Prokuratura w poszukiwaniu innych urażonych osób dała nawet ogłoszenie prasowe, ale nikt się nie zgłosił (niewykluczone, że dlatego, iż błędnie wskazano datę koncertu).

 

 

Dla prokuratury nie ma znaczenia to, że na koncercie było kilkaset osób, a urażonych zachowaniem zespołu znajdzie się pewnie więcej (nagranie wciąż krąży w Internecie). Ryszard Nowak, były poseł, znany działacz walczący z sektami, który zawiadomił prokuraturę, mówi, że ma dane co najmniej kilku znieważonych. Poza tym były doniesienia prasowe i jest nagranie koncertu.

Wyliczanki, czy był jeden, dwóch czy więcej poszkodowanych, i tak tracą na znaczeniu, gdy się zważy, że potencjalnie znieważono setki uczestników tej imprezy. Nikomu z góry nie można odbierać tej zdolności (bycia znieważonym w uczuciach religijnych). Nie potrzeba do tego dodatkowych dowodów, świadków.

Zasadą prawa karnego jest bowiem to, że usiłowanie popełnienia przestępstwa, a tym bardziej tzw. zamiar ewentualny (godzę się, że mogę kogoś obrazić), jest tak samo karane jak dokonanie czynu. Nie trzeba zabić, żeby odpowiadać za usiłowanie zabójstwa, nie trzeba wynieść z banku pieniędzy, by odpowiadać za rabunek, nie trzeba wnieść bomby na pokład, by odpowiadać za terroryzm.

 

 

Załóżmy, że jacyś osobnicy drukują tysiące antysemickich ulotek i policja nakrywa ich przed dokonaniem kolportażu. Czy ma to puścić płazem, bo nikogo nie zdążyły znieważyć? Rzecz jasna nie.

Przypuśćmy wreszcie, że na koncercie nie było żadnej osoby, która poczułaby się dotknięta bezczeszczeniem Biblii. Czy można na takich niszowych zgromadzeniach robić wszystko, czy prawo tam nie obowiązuje? Gdyby chodziło o drobny, kameralny incydent, można by pomyśleć, że jakiś leniwy czy mało rozgarnięty prokurator nie docenił problemu, nie przyłożył się do pracy – za to znalazł paragraf na pozbycie się sprawy i poprawę statystyki. Ale o tej sprawie wiedział od początku także minister Ćwiąkalski, a media szeroko o niej pisały.

Nic to nie pomogło. Czy trzeba przypominać, że wykrywanie przestępstw, docieranie do ofiar i poszkodowanych jest elementarnym obowiązkiem organów ścigania? Znamienne jest to, co usłyszał Nowak od prokuratora, gdy zadzwonił zapytać, jak idzie śledztwo: „A co pan sobie myśli, ja mam ważniejsze sprawy niż podarcie Biblii”.

 

 

– Pomagałem prokuraturze w odnalezieniu innych osób urażonych zachowaniem Behemotha, ale odniosłem wrażenie, że chcą się nas i tej sprawy pozbyć – powiedział Nowak „Rz”. – Zwątpiłem w gdyńską prokuraturę, nie będę się odwoływać – będę musiał walczyć sam, złożyłem już prywatny akt oskarżenia.

Nowak nie będzie pierwszy. Siedem lat procesował się z „Trybuną” nieżyjący już ks. Zdzisław Peszkowski, kapelan Rodzin Katyńskich, za naruszenie jego uczuć religijnych obraźliwą publikacją z 1997 r. na temat papieża Jana Pawła II. Sądy długo kluczyły, zastanawiając się, czy w prywatnym (cywilnym) procesie można bronić porządku publicznego, czy to nie jest zadanie prawa karnego (tymczasem prokuratura trzykrotnie umarzała śledztwo). Ostatecznie Sąd Najwyższy nakazał przeproszenie księdza.

Ryszard Nowak w prywatnym procesie karnym może usłyszeć podobnie: nie byłeś na koncercie, więc to nie ciebie obrażano, to nie twoja sprawa.A może jednak odniesie sukces? Tylko od czego jest prokuratura?

masz pytanie, wyślij e-mail do autora [liomagalski@rp.pl

 

 

Art. 196 kodeksu karnego

: Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo więzienia do lat dwóch.

Gdyńska prokuratura umorzyła postępowanie, bo zgłosił się jeden znieważony, podczas gdy ona potrzebuje… dwóch.

Ta sprawa pokazuje, że nie wystarczy jedna osoba znieważona antyreligijnym ekscesem, aby organy ścigania poprowadziły postępowanie.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Kultura
Podcast „Rzecz o książkach”: Sally Rooney znów o związkach. Powieść „Intermezzo”
Kultura
Kobiety zmieniają zasady gry. Wystartowała trzecia edycja Herstory
Kultura
Komandos angielskiej sztuki w Łodzi. Wystawa „St Ives i gdzie indziej”
Kultura
Podcast „Rzecz o książkach”: „Maestro. Piękna gra Rogera Federera", biografia tenisowego asa w dużej intymności
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Kultura
Podcast „Rzecz o książkach”: Rebecca Makkai o słodko-gorzkim dzieciństwie w Ameryce
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń