Prezentujący te utwory album technicznie nie jest najwyższych lotów, choć wydawcy podobno zrobili, co mogli, by poprawić dźwięk. Nie to jest jednak najważniejsze. To dokument: Dylan czasem przerywa grę, zapomina słów, innym razem coś komentuje, jest naturalny, uroczy i niedoskonały. Trzeba pamiętać, że to początki, dema i próby, choć naprawdę sporo tu już z przyszłego wielkiego artysty, na razie w surowym wydaniu.
Sony