W kinie spędził pół wieku. Przeprawił się przez parę filmowych epok: polską szkołę filmową, kino moralnego niepokoju i współczesny nurt filmów próbujących rozliczyć się z PRL. Nie był częścią żadnej z nich.
Zawsze z boku, nieforsujący własnego zdania, a jednak słuchany przez kolegów i uczniów. Inspirujący.
– Kuba Morgenstern – tak zwracali się do niego znajomi – był kimś więcej niż tylko reżyserem – zapewnia Jan Englert. – Jego siłą było to, że w wielu przypadkach, bez narzucania się, bez udawania mądrzejszego, dawał wspaniałe rady. W mistrzowski sposób, bez podkreślania swojej osobowości, potrafił wpływać na role, na film, na przebieg życia kulturalnego. – Urokliwy człowiek. Wybitnie utalentowany, przesympatyczny, dobry i ciepły – charakteryzuje go Jadwiga Jankowska-Cieślak.
A Krystyna Janda podkreśla: – Był szalenie wrażliwy, wrażliwy na drugiego człowieka. Przy tak bogatym życiu i tak skomplikowanych losach czułość do drugiego człowieka oraz wrażliwość na jego kłopoty dominowały w relacjach z innymi.
– Kuba był wspaniałym człowiekiem, bardzo zasłużonym dla polskiego środowiska filmowego – włącza się Andrzej Wajda. – Wspierał kolegów. Pomógł im doprowadzić do realizacji wiele filmów. Cierpliwie czytał nasze scenariusze, oglądał filmy, oceniał. Spokojny, rozsądny. Zawsze można było na niego liczyć. Był niezastąpiony. Zaznaliśmy wszyscy od niego tak wiele dobra.