Farbowane irokezy na głowie, agrafki, skórzane kurtki, buty bundezwerki dziś są częścią popkulturowego designu. 40 lat temu stały się symbolem buntu brytyjskiej młodzieży, która nazwała siebie punkami, dziećmi-śmiećmi, bo czuła się wykluczona przez kapitalistyczne społeczeństwo.
Chociaż ojców punk rocka wymienia się wielu, w tym Lou Reeda czy Iggy'ego Popa, ikoną pokolenia punk i jego spadkobierców jest do dziś jest Sex Pistols – najbardziej wyrazista grupa punkowej rewolucji w muzyce młodzieżowej drugiej połowy XX wieku – po mocnym uderzeniu The Beatles i psychodelii końca lat 60.
Piosenki Sex Pistols były dla Brytyjczyków szokiem, zmieniły też kanony estetyczne w kulturze masowej na całym świecie. Współtworzyły najważniejszą muzyczną rebelię, jeśli chodzi o wpływ na społeczne i polityczne poglądy młodych Polaków przełomu lat 70. i 80. Bigbit, psychodelia i rock symfoniczny utożsamiane były z obyczajowymi zmianami. Tymczasem punk uderzał w jądro systemu, ujawniając jego beznadzieję.
Stopień frustracji był taki sam po kapitalistycznej stronie żelaznej kurtyny, gdzie punkami stawały się dzieci hippisów, którzy wyrzekli się swoich ideałów, jak i w bloku komunistycznym, gdzie naprawdę nie było żadnych perspektyw. Dlatego w odzewie na brudne, zgrzytliwe brzmienie The Sex Pistols powstawały takie zespoły jak Kryzys, Brygada Kryzys czy Dezerter. Śpiewały „I tak tu już nie ma nic do stracenia" czy ironiczne „Spytaj milicjanta, on ci prawdę powie!".
De facto Sex Pistols najbardziej wpłynęło na muzyczne oblicze najbardziej buntowniczego festiwalu, jakim na wschód od Odry był Jarocin. To punk dyktował rytm koncertów grup Siekiera czy TZN Xenna.