Zapowiedzi amerykańskich sankcji, wzajemne oskarżenia czy planowane wycofanie części wojsk z Niemiec stają się historią, tak jak prezydentura Donalda Trumpa. Amerykańskie portale Axios i The Hill donoszą, powołując się na źródła w Białym Domu, że administracja Joe Bidena wycofuje się z polityki sankcji wobec spółki Nord Stream 2 AG i jej niemieckiego prezesa Matthiasa Warniga, byłego oficera służby bezpieczeństwa NRD i przyjaciela Putina.
Oficjalnie Amerykanie są nadal przeciwni budowie nowej nitki gazociągu, na co zwrócił uwagę rzecznik Departamentu Stanu, nie dementując doniesień medialnych o zmianie strategii.
Plan jest taki: sankcje nie zostaną formalnie cofnięte wobec firm zaangażowanych w budowę NS2, których listę przedstawia Biały Dom Kongresowi co 90 dni, ale w stosunku do spółki Warniga, jak i jego samego zostaną zawieszone decyzją Departamentu Stanu. Nie dotyczy to rosyjskich statków, które zakończą zapewne do jesieni układanie podwodnej rury. Strategia oznacza de facto akceptację stanowiska niemieckiego rządu, który nigdy nie ugiął się przed amerykańskimi groźbami i zapowiadał doprowadzenie projektu do końca.
Jest to kolejny krok amerykańskiej administracji zmierzający do naprawy stosunków z Berlinem, po odwołaniu decyzji Trumpa o wycofaniu tysięcy żołnierzy USA z Niemiec oraz ostatnich pochwałach za prowadzenie odważnej polityki klimatycznej. – Jestem pod wrażeniem – mówił we wtorek w Berlinie John Kerry, pełnomocnik Bidena ds. klimatu o decyzji niemieckiego rządu zmniejszenia do 2030 r. emisji gazów cieplarnianych o 65 proc. w porównaniu z 1990 r.
Na kompatybilność ochrony klimatu i budowy NS2 uwagę zwracają ostatnio zwolennicy jego budowy. Chodzi o perspektywę transportu podbałtycką rurą wodoru z Rosji do Europy. Realizacja tej idei miałaby wpasować się świetnie w europejską strategię zastąpienia wodorem paliw kopalnych. Niemcy chcą być liderem takich zmian. Problem w tym, że taka argumentacja ma poważny mankament. – Nawet gdyby potraktować poważnie perspektywę importu wodoru z Rosji, surowiec ten będzie produkowany przy wykorzystaniu gazu czy ropy. Czyli nie będzie miał koloru zielonego, co musi budzić spore zastrzeżenia w Niemczech. Zwłaszcza dla Zielonych, którzy znajdą się w rządzie po wrześniowych wyborach do Bundestagu – tłumaczy „Rzeczpospolitej" ekspert z kręgu niemieckiego MSZ. W ocenie naszego rozmówcy nowa amerykańska administracja pragnie uniknąć kontrowersji z Niemcami w dziele budowania sojuszu państw zachodnich w konfrontacji z Chinami.