– Widziałem oryginały dokumentów świadczących o współpracy Wałęsy z SB – powiedział w radiowych „Sygnałach dnia” Jarosław Kaczyński. Były premier twierdzi, że znajdowały się wśród nich oryginalne donosy sygnowane „Bolek”. Dokumenty na początku lat 90. miał pokazywać mu ówczesny szef UOP Andrzej Milczanowski. Miał też przekonywać Kaczyńskiego, że Wałęsa był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa.
Jarosław Kaczyński był wówczas szefem Kancelarii Prezydenta. Szef PiS twierdzi, że powątpiewał w to, co mówił mu Milczanowski. – Wtedy wywiązała się, pamiętam, między nami taka dyskusja, gdzie ja broniłem Lecha Wałęsy, mówiąc – nie będę przytaczał, z jakich względów – że nie bardzo wierzę, żeby to było jego autorstwa – powiedział Kaczyński.Według byłego premiera Milczanowski utrzymywał, że ekspertyzy grafologiczne potwierdziły, że na dokumentach było pismo Wałęsy.
Milczanowski miał też w tamtym czasie sporządzić listę tajnych współpracowników SB wśród osób publicznych. – Była ona znacznie dłuższa niż lista przygotowana później przez Antoniego Macierewicza – mówił Jarosław Kaczyński. Dodał, że spodziewa się, iż Milczanowski wszystkiemu zaprzeczy. Tak też się stało. – To kłamstwo. Nigdy nie spotkałem się z Jarosławem Kaczyńskim, żeby rozmawiać o rzekomej agenturalnej działalności prezydenta Lecha Wałęsy. Jak mogłem przekonywać go, że te papiery są wiarygodne, skoro wcześniej, w listopadzie 1990 roku, sam zleciłem laboratorium kryminalistycznemu przeprowadzenie analizy pisma z kserówek, którymi dysponowałem. Uzyskałem wówczas odpowiedź, że na podstawie kserokopii nie można wydać miarodajnej opinii na temat autentyczności odręcznego pisma – mówił Milczanowski w TVN 24.
– Można powiedzieć, że wtedy i dziś był – podobnie jak sam określa – niezrównoważony, bo zrównoważony człowiek takich bzdur by nie opowiadał – odpowiedział na słowa Kaczyńskiego Lech Wałęsa.
Po tych wypowiedziach prezes PiS zapewnił, że jest w stanie „przysiąc na wszystko, że to prawda”.