Żona, męż i dzieci. Rodziny polityków startują w wyborach

Na samorządowych listach wyborczych roi się od żon, mężów, braci, sióstr i dzieci znanych polityków

Publikacja: 18.10.2010 21:04

Grzegorz Napieralski 9 października zainaugurował kampanię SLD w Warszawie. W Szczecinie startują je

Grzegorz Napieralski 9 października zainaugurował kampanię SLD w Warszawie. W Szczecinie startują jego brat i szwagier

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch

Gdyby Donald Tusk miał dziś reagować na związki rodzinne w polityce tak, jak zareagował pięć lat temu, piętnując Zytę Gilowską za to, że w swoim lubelskim biurze poselskim zatrudniła synową, PO miałaby kłopot. Podobnie zresztą jak inne partie. Na listach kandydatów do samorządów aż roi się od członków rodzin znanych polityków.

– Polityka dziś to już coraz rzadziej misja publiczna, a coraz częściej po prostu zabezpieczenie na przyszłość i czysty szmal z budżetu – komentuje dr Wojciech Jabłoński, politolog z UW.

[srodtytul]Kilka przykładów[/srodtytul]

[b]Gdańsk[/b]. Do rady miejskiej startują: mąż posłanki PO Agnieszki Pomaskiej Maciej Krupa oraz brat posła PiS Andrzeja Jaworskiego Paweł Jaworski. W pobliskim powiecie nowodworskim do gry chce wrócić Danuta Hojarska, była posłanka Samoobrony. Startuje z własnym komitetem i bratową.

[b]Kraków[/b]. O mandat radnego po raz kolejny ubiegać się będzie Jerzy Fedorowicz, syn posła PO Jerzego Fedorowicza. Platforma wystawia też Grzegorza Lipca, męża posłanki Katarzyny Matusik-Lipiec.

[b]Wrocław[/b]. Tradycyjnie – tym razem do sejmiku województwa – startuje Barbara Zdrojewska, żona Bogdana Zdrojewskiego, ministra kultury. Radnym miejskim chce zostać Przemysław Czarnecki, syn europosła PiS Ryszarda Czarneckiego.

[b]Szczecin[/b]. Do rady miejskiej startują Marcin Napieralski i Paweł Juras – brat i szwagier szefa SLD Grzegorza Napieralskiego. Na liście PO pojawiła się z kolei Irmina Kryśkowiak-Nitras, żona Sławomira Nitrasa. W piątek wycofała się, pisząc, że "kandydowała z list PO jako osoba prywatne, a nie żona europosła". Zrezygnowała zaś, bo "dominujący okazał się przekaz informacyjny przedstawiający ją w świetle osoby, za którą decyzje podejmuje mąż". Lokalne media spekulowały, że osobiście skreślił ją Tusk, ale bardziej prawdopodobne, że ugięła się pod presją zainteresowania prasy – rezygnację ogłoszono kilka godzin po wysłaniu przez "Rz" pytań do europosła.

Te przykłady to tylko wierzchołek góry lodowej.

[srodtytul]Byle nie z jednej listy[/srodtytul]

Formalnie każdy ma prawo do startu w wyborach – niezależnie od tego, czyim jest krewnym. Partie rodzinnych samoograniczeń też nie wprowadzają. – Zastanawialiśmy się z żoną nad etyczną stroną zagadnienia – przyznaje Leszek Cybulski, szef SLD we Wrocławiu. Agnieszka Prusak-Cybulska jest na liście do sejmiku. – I uznaliśmy, że nieetyczne byłoby, gdyby żona startowała do rady miejskiej, z którą jako artystka i animatorka kultury współpracuje.

Na Śląsku lider tamtejszej PO Tomasz Tomczykiewicz zakazał członkom partii i ich rodzinom startować z jednej listy (np. do rady czy sejmiku). Bo kandydować mogą, ale osobno. – Nie tyle chodzi o niemoralność czy nepotyzm, ile o to, że niepotrzebnie rozbija się głosy wyborców na dwa te same nazwiska – mówi jeden z członków śląskiej PO.

W duecie startują np. rzeczniczka PO na Śląsku Agnieszka Kostempska i radny Katowic Dawid Kostempski. – Ja do sejmiku, mąż na prezydenta Świętochłowic – precyzuje Kostempska. Przy czym mąż reprezentuje lokalne ugrupowanie prezydenta Katowic Piotra Uszoka.

[srodtytul]Pomoc na starcie [/srodtytul]

Niezależne drogi polityczne i własny dorobek – tak najczęściej "rodzinni" kandydaci tłumaczą swój start.

– Marcin Napieralski na pewno skorzystał z nazwiska znanego brata, kiedy cztery lata temu startował w wyborach, ale teraz ma już własny dorobek – wyjaśnia Jędrzej Wijas, szczeciński radny SLD i kandydat partii na prezydenta miasta. – A szwagier Grzegorza Paweł Juras zajmował się polityką, jeszcze zanim zakochał się w siostrze przewodniczącego. Wszyscy zresztą od dawna działali razem w młodzieżówce.

– Niewątpliwie nazwisko ojca otworzyło mi drogę do polityki – przyznaje Jerzy Fedorowicz junior, który będzie walczył o trzecią z kolei kadencję w krakowskim samorządzie. – Ale chyba mam już prawo wierzyć, że ludzie oceniają mnie przez pryzmat tego, co zrobiłem.

- Jeśli wciąga się na listę kogoś tylko dlatego, że jest czyimś krewnym, to naganne, ale trudno kogoś karać z powodu pokrewieństwa, jeśli jest aktywny politycznie – uważa Agnieszka Pomaska, posłanka PO. I podkreśla, że jej mąż, gdański radny od dwóch kadencji, jest w polityce dłużej niż ona.

– Tu nie ma mowy o nepotyzmie, bo kandydaturę mojego syna zweryfikują wyborcy – mówi Ryszard Czarnecki. – Mam trzech synów, z czego dwaj są pełnoletni. Ale tylko Przemek startuje, choć drugi syn też jest aktywny w PiS i też miał propozycję startu.

Start syna uważa za naturalny, bo – jak mówi – dzieci polityków chłoną tę atmosferę od małego i często same z powodzeniem angażują się w politykę. 27-letni Przemysław Czarnecki doświadczenie nabywał, pracując pod okiem ojca w biurze frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Parlamentu Europejskiego.

[srodtytul]Na wzór Ameryki [/srodtytul]

Posłanka PO Katarzyna Matusik-Lipiec apeluje, żeby rodzinnych startów nie generalizować. – Różne są intencje i różne okoliczności – przekonuje. I dodaje, że polska demokracja odwołuje się do amerykańskich wzorców. – I tam, chociaż są całe polityczne rodziny, ani zdziwienia, ani wątpliwości nie ma.

Tomasz Kalita, rzecznik SLD, podkreśla, że w demokracji zachodniej zdarzają się polityczne rodziny, takie jak Clintonów czy Kennedych. – Ale np. Sławomir Nitras nigdy nie stworzy rodziny Kennedych i nazwisko jego żony, osoby nieaktywnej politycznie, na liście PO pachnie nepotyzmem – ocenia. Na przeciwnym biegunie stawia bliskich Grzegorza Napieralskiego, którzy "w polityce są od lat".

Politologów niepokoi jednak tak powszechna w polskich samorządach polityka "prorodzinna". – W ten sposób powstaje sieć powiązań, która sprzyja powstawaniu układów oligarchicznych, co jest zaprzeczeniem demokracji – mówi prof. Wawrzyniec Konarski, politolog z SWPS oraz UJ.

A według dr. Jabłońskiego z UW dzieje się tak także dlatego, że politycy są nieufni i wolą mieć wokół siebie swoich. – To jest często ukryty, zamaskowany nepotyzm – uważa. Przewiduje, że zjawisko polityki "prorodzinnej" będzie się nasilało. – Bo w Polsce nie mamy jakiegoś systemu weryfikacji kandydatów do polityki.

[i]i.k., eł, jak, pek, zal[/i]

[ramka][b]Czytaj więcej na temat kandydatów w wyborach samorządowych w artykule [link=http://www.rp.pl/artykul/418384,508472.html]Kandydaci do miast[/link][/b][/ramka]

[ramka][b]Czytaj także w serwisie [link=http://www.rp.pl/temat/418384.html]Samorząd » Ustrój i kompetencje » Wybory i referenda » Wybory samorządowe 2010[/link][/b][/ramka]

Gdyby Donald Tusk miał dziś reagować na związki rodzinne w polityce tak, jak zareagował pięć lat temu, piętnując Zytę Gilowską za to, że w swoim lubelskim biurze poselskim zatrudniła synową, PO miałaby kłopot. Podobnie zresztą jak inne partie. Na listach kandydatów do samorządów aż roi się od członków rodzin znanych polityków.

– Polityka dziś to już coraz rzadziej misja publiczna, a coraz częściej po prostu zabezpieczenie na przyszłość i czysty szmal z budżetu – komentuje dr Wojciech Jabłoński, politolog z UW.

Pozostało 91% artykułu
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Jak powstają zdjęcia, które przechodzą do historii?
Kraj
Polscy seniorzy: czują się młodziej niż wskazuje metryka, chętnie korzystają z Internetu i boją się biedy, wykluczenia i niedołężności
Kraj
Ruszył nabór wniosków o świadczenia z programu Aktywny rodzic.
Kraj
Kongres miejsc pamięci jenieckiej: dziedzictwo i strategie dla przyszłości
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Kraj
Poznaliśmy laureatów konkursu Dobry Wzór 2024