Sąd uznał oskarżonego Zbigniewa Sz. za winnego kierowania szantażystami, zaś oskarżone kobiety: Joannę D. i Halinę S. - za winne realizacji planu szantażu.
Zarzuty wobec oskarżonych dotyczyły zmuszania Piesiewicza do "określonego zachowania" w zamian za nieujawnianie kompromitujących go materiałów - za co grozi do trzech lat więzienia. Oskarżeni - wcześniej karani za czyny kryminalne - szantażowali Piesiewicza od jesieni 2008 r.
Prokurator domagał się dla oskarżonych kary w zawieszeniu, pełnomocnik senatora - oskarżyciel posiłkowy chciał kar bezwzględnego więzienia, a obrona wnosiła o uniewinnienie. Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami, gdyż dotyczył spraw obyczajowych, których ujawnienie - jak mówi prawo - "może naruszyć ważny interes prywatny".
Dramatyczna historia senatora zaczęła się w 2008 roku. Przygodnie napotkana Joanna D. została zaproszona przez Piesiewicza do domu. Przyszła z koleżanką, striptizerką. Podczas spotkania nagrały film, na którym widać senatora przebranego w sukienkę i prawdopodobnie odurzonego kokainą. Za nieujawnienie filmu senator w sumie miał zapłacił kilkaset tysięcy złotych.
Piesiewicz w wywiadzie dla tygodnika "Wprost" podkreślał , że" chciał odkupić swoją godność" ale nagrania i tak wyciekły. Opublikował je w grudniu 2009 roku ''Super Express''.