Do NCS od jego byłego prezesa Rafała Kaplera wpłynęło "ostateczne wezwanie przedsądowe" – ustaliła "Rz". Kapler żąda premii za 37-miesięczną pracę w Centrum odpowiedzialnym za budowę Stadionu Narodowego w Warszawie. Chce 571 tys. 187 zł i 50 groszy.
– Spółka dotychczas nie odpowiedziała na to wezwanie – mówi Daria Kulińska, rzeczniczka NCS. Centrum odmawia informacji o terminie wezwania. Kontrowersje wokół premii dla Kaplera pojawiły się po jego rezygnacji ze stanowiska w lutym tego roku.
Gdy minister sportu Joanna Mucha ujawniła treść jego umowy menedżerskiej wraz z aneksami, wielu komentatorów oburzyła wysokość zarobków i premii dla szefa NCS. Tym bardziej że budowa Stadionu Narodowego się opóźniała (ostatecznie oddano go do użytku ponad pół roku po terminie), a przyczyną było m.in. wadliwe wykonanie niektórych elementów. Kolejna niedoróbka wyszła na jaw wczoraj, gdy zawalił się daszek nad jednym z wejść na stadion.
Minister postanowiła rekomendować radzie nadzorczej Narodowego Centrum Sportu, by nie wypłacała byłemu prezesowi premii. Trzy analizy prawne zamówione przez ministerstwo wskazały bardzo kontrowersyjne zapisy w umowie.
Kontrakt zmieniano trzykrotnie. Kontrowersyjne zapisy pojawiły się w pierwszym aneksie, który na chwilę przed dymisją – we wrześniu 2009 r. – podpisał z Kaplerem ówczesny minister sportu Mirosław Drzewiecki.