Jej zdaniem poszkodowanych jest niemal blisko tysiąc osób, klientów firmy prawniczej, którą kierował oskarżony mężczyzna. Teraz byłemu prezesowi grozi do 10 lat więzienia.
Firma prawnicza miała swoją siedzibę w Łodzi, ale też przedstawicielstwa w innych miejscowościach na terenie Polski.
- Kancelaria zawierała umowy, na podstawie których zostawała pełnomocnikiem pokrzywdzonych w dochodzeniu roszczeń z tytułu ubezpieczeń – opowiada Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.
Wynagrodzeniem dla kancelarii miała być część (od 15 do 30 proc.) wygranego odszkodowania. - Zgodnie z umowami z klientami wypłacone odszkodowania oraz zadośćuczynienia przelewane były na konto kancelarii, a następnie ona po potrąceniu swoich kosztów wypłacała pieniądze klientom – tłumaczy prok. Kopania.
Firma prawnicza nie pobierała opłat wstępnych, dlatego chętnych do korzystania z jej usług nie brakowało. – Początkowo kancelaria wywiązywała się z umów i kwoty, które uzyskiwała z odszkodowań trafiały szybko na konta klientów – mówi śledczy.