Niestety płyniemy w przeciwnym kierunku. Prognozy są bezlitosne. Pogoda ma się gwałtownie pogorszyć. Nawet jeśli uda nam się przebić przez kry lodowe i dotrzemy do Iqaluit, to rozfalowany pak lodowy długo nas z niego nie wypuści. Rozsądek wygrywa z chęcią odwiedzenia miasta. Rozczarowanie umilają nam widoki i foki co chwilę wystawiające z wody zaciekawione łepki. W pewnej chwili kapitan - Maciej Sodkiewicz zauważa na wpół zjedzone truchło na krze lodowej. Posiłek nie został dokończony. Oznacza to, że niedźwiedź nadal krąży gdzieś w pobliżu. Zmniejszamy obroty silnika – suniemy cichutko po wodzie. Jest. Samica z dwójką młodych buszuje między krami. Wyciągamy aparaty i szykujemy drona, żeby nie niepokoić zwierząt podpływaniem zbyt blisko. Zdjęcia zapierają dech w piersiach.