Reklama
Rozwiń

Tajemnice porzuconej Zuzi

Kto zostawił dziewczynkę w krzakach? Gdzie jest jej matka? Dlaczego ojciec zgłosił się na policję dopiero po tygodniu?

Publikacja: 13.10.2009 02:24

Iza Radawiec i jej syn Bartek w miejscu, w którym znalazł wózek z roczną dziewczynką. Do najbliższyc

Iza Radawiec i jej syn Bartek w miejscu, w którym znalazł wózek z roczną dziewczynką. Do najbliższych domów jest ok. 200 metrów

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski TJ Tomasz Jodłowski

15-letni Bartek wracał ze szkoły. Był czwartek, 1 października, krótko po godz. 15, niedaleko placu Alfreda, na granicy Katowic i Siemianowic Śląskich. Czarny wózek stał wciśnięty w krzaki. W środku w niebieskich spodenkach, zielonej kurtce i czapce płaczące dziecko. Wokół żywej duszy. Tylko krzaki, dalej las i działki. Do najbliższych domów i pętli tramwajowej – około 200 metrów. Bartek zadzwonił po rodziców.

– Przybiegliśmy z mężem, ja wzięłam dziecko na ręce, żeby się uspokoiło – opowiada Iza Radawiec, mama Bartka. – Pachniało oliwką, było czyste, ufne. Po ubraniu wydawało mi się, że to chłopczyk. Mąż z synem przeszukiwali krzaki, a ja czekałam na policję. Miałam wrażenie, że ktoś ją na tym odludziu porzucił, ale tak, by zostało szybko znalezione. To musiało być 30 – 40 minut wcześniej.

W wózku było 18 pampersów, butelka z mlekiem i krople do nosa. W reklamówce wciśniętej pod głowę lekko ubrudzone spodenki na zmianę, body, dwa sweterki z kapturem, białe rajstopki w kwiatki. Bez listu, bez żadnego dokumentu. Nic.

[srodtytul]Nikt nic nie widział[/srodtytul]

Wezwane przez policję pogotowie zabrało dziecko do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Matki i Dziecka w Katowicach-Ligocie. Było zdrowe, dobrze odżywione i zadbane. Dziewczynka wyglądała na 10 – 12 miesięcy. Jedyne słowo, jakie wypowiadała, to „mama”. – Chciała na ręce i płakała za mamą – opowiadają w szpitalu.

W czwartek wieczorem policja przeczesała teren, odpytała mieszkańców okolicznych familoków. Nikt nic nie widział. Nikt też nie zgłosił zaginięcia rocznej dziewczynki. Ani w czwartek, ani w piątek, ani w weekend.

Policja o znalezieniu dziewczynki poinformowała oficjalnie dopiero we wtorek, 6 października, po południu. Do suchego komunikatu dołączono zdjęcie wózka i ubranek, bo szpital nie zgodził się, żeby policja zrobiła zdjęcia dziewczynce.

– Nikt, nawet policja, nie może wejść do szpitala i robić zdjęcia dziecka bez zgody sądu czy prokuratury. Takiej zgody policja nie miała – wyjaśnia Anna Kidawa, rzeczniczka kliniki.

Podkreśla, że dziewczynka nie miała oznak traumy, jakiej doznają dzieci z rodzin patologicznych. – Była pogodna, otwarta – zapewnia rzeczniczka.

[srodtytul]Nikt nie chciał rozmawiać[/srodtytul]

Iza Radawiec: – Kilka dni czekaliśmy na wzmianki w gazetach. Nic. Denerwowaliśmy się, co się dzieje. Dzwoniłam do szpitala, co z dzieckiem, nikt nie chciał ze mną rozmawiać. Mąż się zdenerwował i w poniedziałek napisał e-mail do telewizji. To my rozkręciliśmy sprawę.

Jacek Pytel, rzecznik katowickiej policji: – Sprawę ujawniliśmy tak późno, bo prowadziliśmy działania operacyjne obliczone na odszukanie rodziców dziewczynki. Przypuszczaliśmy, że dziecko mieszka w okolicznych familokach. Kiedy to się nie potwierdziło, poprosiliśmy media o pomoc.

Dziewczynka, choć zdrowa, spędziła w szpitalu kilka dni, bo sąd rodzinny dopiero we wtorek wydał postanowienie o umieszczeniu jej w pogotowiu rodzinnym. Miejsce znalazł Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Katowicach – u małżeństwa prowadzącego pogotowie od sześciu lat, zajmującego się również małymi dziećmi. Przez ich dom przewinęło się już 36 dzieci.

W środę wieczorem, kiedy szykowano transport dziewczynki ze szpitala, na policję w Katowicach zgłosił się mężczyzna podający się za ojca dziecka. – Po wózku wiem, że to moja Zuzia – powiedział funkcjonariuszom 49-letni Bogdan z Gliwic, który zdjęcie wózka zobaczył na stronie policji.

Policjant zaangażowany w sprawę: – W szpitalu, kiedy ją zobaczył, rozpłakał się. Nie mamy podstaw, by przypuszczać, że to nie jest ojciec.

[srodtytul]Bogdana nie ma[/srodtytul]

Zuzia i tak trafiła do pogotowia rodzinnego, bo sąd musi sprawdzić, czy ojciec nie zaniedbał opieki rodzicielskiej. Z jego wyjaśnień na policji wynika, że z żoną i matką Zuzi są od wakacji w separacji, córka mieszkała z nim, a pod koniec września matka zabrała Zuzię do siebie. Od tego czasu się nie kontaktowali.

– Musimy ustalić, co się stało, że dziewczynkę porzucono, i jak do tego doszło, kto zawinił i dlaczego. To niezwykła sytuacja, że dziecko zostaje znaleziono w środku miasta, nie ma matki, a ojciec zgłasza się na policję po blisko tygodniu – tłumaczy sędzia Krzysztof Zawała, rzecznik Sądu Okręgowego w Katowicach. – Do tego czasu dziecko będzie pod opieką w pogotowiu rodzinnym. Nie będziemy się spieszyć z decyzjami, bo pośpiech byłby tu złym doradcą.

Sąd musi także ustalić ze stuprocentową pewnością, że to biologiczny ojciec dziecka posiadający pełnię praw. – Nie wykluczamy badań genetycznych – dodaje sędzia Zawała.

W szczere uczucia ojca Zuzi powątpiewają pracownicy MOPS. – Coś tu nie gra – zastanawia się jedna z pracownic. – Ojciec pojawia się po tygodniu, rozpoznaje wózek, po czym znika. Dlaczego nie walczy o widzenia z Zuzią? Nie prosił o to ani nas, ani sądu.

Pan Bogdan unika kontaktu z dziennikarzami. Nie odbiera komórki od kilku dni. Kiedy raz udaje się nam dodzwonić, męski głos odpowiada niechętnie: – Bogdana nie ma i nie wiadomo, kiedy będzie.

Zagadką pozostają losy matki Zuzi. Policja cały czas jej szuka. – Może gdzieś baluje, ale nie wykluczamy, że mogło się jej stać coś złego – mówi jeden z funkcjonariuszy.

– Ja cały czas myślę o Zuzi – wzdycha pani Iza. – I Bartek, choć za dziećmi nie przepadał, mówi, „mamo, dzwoń, zapytaj, co z nią”. Nawet taka myśl nam krąży po głowie, żeby ją do siebie wziąć, choć warunków za bardzo nie mamy...

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: [mail=i.kacprzak@rp.pl]i.kacprzak@rp.pl[/mail][/i]

Kraj
Adam Traczyk: Badania kandydatów na prezydenta zdradzają nasze uprzedzenia
Kraj
Wątpliwa przerwa w przesłuchaniu Barbary Skrzypek
Kraj
Rzeczy osobiste odebrane przez Niemców wracają po latach do rodzin więźniów
Kraj
Donald Tusk chce przeszkolić rocznie 100 tys. ochotników. Czy to realne?
Materiał Partnera
Targi Agrotech już 14-16 marca w Kielcach. Bilety już są!
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Kraj
Za mało pieniędzy dla muzeum Łemków
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń