Zdaniem Andrzeja Stankiewicza "Puls Biznesu" nie opublikował całego nagrania z gabinetu Władysława Serafina. Dziennikarz powiedział, że widział cały film. Zanim do pokoju wszedł Władysław Łukasik, Serafin i jego współpracownicy mieli szukać odpowiedniego miejsca dla rejestratora.
Jego relacja pokrywa się ze słowami Jacka Soski, członka Rady Naczelnej PSL, który w rozmowie z "Wprost" stwierdził, że w partii od dawna było wiadomo o nagranej rozmowie. - Nie miejcie złudzeń, że to nowa sprawa, która właśnie ujrzała światło dzienne. Serafin rozpowiadał to wszem wobec. O taśmach wiedzieli wszyscy, choćby wielu członków Rady Naczelnej PSL - powiedział.
Według Stankiewicza emisariusze Serafina próbowali dotrzeć z nagraniami do mediów i polityków. Dziennikarz mówił, że ofertę upublicznienia nagrania otrzymał Ruch Palikota. Miał je obejrzeć rzecznik partii Andrzej Rozenek, ale Janusz Palikot "zdecydował osobiście" o odrzuceniu tej propozycji.
- Dlaczego partia, która miałaby interes uderzyć w rząd, tego nie zrobiła - zastanawiał się Stankiewicz.
Ruch Palikota: Nie traktują nas poważnie
Rozenek jest na wakacjach, a Palikot jest nieuchwytny. Rp.pl udało się skontaktować z wiceszefem Ruchu Arturem Dębskim. Zastrzegł, że oficjalne stanowisko partii będzie jutro, a on może wypowiadać się jedynie w swoim imieniu. - Ja słyszałem o tych nagraniach, ale kompletnie nie wiedziałem co na nich może być. Chodziły wtedy takie słuchy po Sejmie, zresztą teraz też pojawiają się informacje, że ujawnione nagrania to jeszcze nie koniec - powiedział.