Trzynastu byłych milicjantów ze specjalnego plutonu ZOMO – poza dwoma – wyszli przed terminem dzięki uczestnictwu w specjalnych programach readaptacji społecznej oraz wzorowemu sprawowaniu.
Zrozumieli, co zrobili?
Część kary, którą obniżono im na mocy przepisów amnestyjnych „przesiedzieli” w ramach nagród na przepustkach. – Nie zależało nam, by dostali dożywocie, nigdy wyroków sądów nie komentowaliśmy. Chcieliśmy, by sąd uznał ich winę, i tak się stało. Czy siedząc w więzieniu, zrozumieli, co zrobili? To wiedzą tylko oni sami – mówi Krzysztof Pluszczyk, jeden z górników, którzy strajkowali w 1981 r. na „Wujku”.
53-letni Grzegorz Włodarczyk zakład karny w Wojkowicach opuścił jako ostatni z grupy specplutonu, kilka dni temu – cztery miesiące przed terminem. Skazani zomowcy mogli się ubiegać o przedterminowe zwolnienie po odbyciu połowy zasądzonej kary.
Pierwsi skorzystali z tego Antoni Nycz i Marek Majdak – obaj na wolności są od czerwca 2010 r. Nycz decyzją sądu penitencjarnego był już na wolności tydzień po nabyciu uprawnień. Zdecydowała pozytywna prognoza społeczna i kryminologiczna wystawiona mu przez Zakład Karny w Uherce Mineralne na Podkarpaciu, gdzie siedział Nycz. Pracował m.in. na rzecz parafii Hoczew w gminie Solina i w ośrodku wojskowym Jawor. Majdak w Areszcie Śledczym w Dzierżoniowie wykazywał wzorową postawę. Pracował w magazynie żywności.
Romuald Cieślak, były dowódca plutonu specjalnego ZOMO, pacyfikującego kopalnie „Wujek” i „Manifest Lipcowy” w 1981 r., wyszedł na wolność 4 grudnia. Jakby na złość losowi, w Barbórkę, święto górników.