- Wszystko zaczęło się od kuchni moich dziadków w Komorowie. Jedzenie było ważne w ich domu. A moim ulubionym daniem były parówki i serdelki. I biała kiełbasa, która była czymś niesamowitym, taka robiona przeze mnie i mamę. Potem sama w Hiszpanii robiłam takie wędliny, bo nie było takich, jak w Polsce - wspomina w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Magda Gessler.
I dodaje: - Mam nieprawdopodobną pamięć smakową i potrafię rozwiązać zadanie chemiczne „Co jest w tej kiełbasie" jeśli chodzi o przyprawy - nie o chemię - że ona smakuje właśnie tak, a nie inaczej. I moja szynkowa jest taka jak przed wojną - podkreśla.
- No właśnie, a chemia, ile jest w pani produktach chemii? - pytam. - W białej kiełbasie nie ma kompletnie nic. Ma siedem dni ważności. W pozostałych produktach jest do dwóch składników, które podtrzymują konsystencję. Ale to nie jest ani glutaminian sodu, ani żadne zagęszczacze. To wszystko jest naturalne.
Swoje produkty żywnościowe Magda Gessler będzie sprzedawać pod marką Besos. Skąd ta nazwa?
- Przede wszystkim B, czyli serce (litera w logo marki jest stylizowana właśnie na serce- red.) i sos, czyli S.O.S dla zdrowia - wyjaśnia. - Czyli Besos to są buziaki. Buziaki dla zdrowia moich fanów - opowiada restauratorka. - I trzeba zacząć od rzeczy, które najczęściej w Polsce jemy. I mogą się wydawać najmniej atrakcyjne: kiełbasa? Tak, kiełbasa. I w moim wydaniu będzie najlepsza na świecie - mówi bez ogródek.