– Spodziewaliśmy się tego – stwierdziła przewodnicząca Małgorzata Wassermann. Nie pomógł apel Witolda Zembaczyńskiego z Nowoczesnej, który nazwał ją słowami męża „księżniczką Amber Gold". – Ma pani dzisiaj znamienitą okazję, żeby opinii publicznej powiedzieć prawdę o tej aferze – zachęcał poseł Zembaczyński, ale Katarzyny P. nie przekonał.
Wieprezeska Amber Gold wie, co robi. Wraz z mężem Marcinem P., z którym założyli spółkę Amber Gold, jest oskarżona m.in. o oszustwo znacznej wartości i pranie brudnych pieniędzy, które wyłudzili od klientów parabanku. Grożą im kary do 15 lat więzienia. Katarzyna P. usłyszała zarzuty po wielu miesiącach, dzięki m.in. zeznaniom setek pracowników Amber Gold i analizie ABW, która dowiodła, że Katarzyna P. o wszystkim wiedziała i uczestniczyła w całym procederze. Jej mąż Marcin P. próbował wziąć całą odpowiedzialność na siebie. – Katarzyna P. w początkowej fazie śledztwa złożyła lakoniczne zeznania, potem konsekwentnie odmawiała odpowiedzi. Nawet jeśli wcześniej deklarowała chęć złożenia zeznań, podczas przesłuchania milczała – mówi nam prok. Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury, która oskarżała szefów Amber Gold. Śledczy bardzo dużym nakładem pracy, m.in. przy pomocy biegłych, musieli odtwarzać jej działalność w spółce, stopień świadomości i odpowiedzialności. – Wnioski nasze są jednoznaczne – przestępczą działalność prowadziła wspólnie i w porozumieniu z mężem – dodaje prok. Kopania.