NASA trafiła w Księżyc

Amerykańska sonda LADEE zakończyła życie efektownym uderzeniem w powierzchnię Srebrnego Globu.

Publikacja: 21.04.2014 16:44

Artystyczna wizja LADEE nad powierzchnię Księżyca. NASA Ames/ Dana Berry

Artystyczna wizja LADEE nad powierzchnię Księżyca. NASA Ames/ Dana Berry

Foto: NASA

Kontrolerzy lotu z NASA Ames Research Center w kalifornijskim Moffet Field potwierdzili, że sonda LADEE uderzyła w Księżyc w nocy z czwartku na piątek. Manewr był zaplanowany — podkreślają przedstawiciele amerykańskiej agencji kosmicznej.

Zaplanowany — ale nie do końca kontrolowany. LADEE — Lunar Atmosphere nad Dust Environment Explorer — została wyniesiona w przestrzeń kosmiczną we wrześniu ubiegłego roku. W listopadzie była już na orbicie Księżyca. Cele misji były nieskomplikowane: zbadać cieniutką atmosferę Srebrnego Globu oraz poszukać wyjaśnienia dla niezwykłego zjawiska — poświaty widocznej przed wschodem Słońca, a zaobserwowanej wiele lat temu przez astronautów. Sonda miała zbadać również obecność drobnego pyłu nad powierzchnią Srebrnego Globu — rzecz istotną dla planowanych wypraw automatów i ludzi.

Sonda przeprowadziła jeszcze ważny eksperyment LLCD — Lunar Laser Communications Demonstration. Umieszczony na jej pokładzie laser posłużył do komunikacji z Ziemią, pierwszej wykorzystującej światło zamiast fal radiowych — podkreśla NASA. Urządzenie na pokładzie sondy mogło transmitować dane z szybkością 622 megabitów na sekundę (Mbps). W drugą stronę — z Ziemi na orbitę Księżyca — dane płynęły z prędkością 20 Mbps.

- To bardzo duża prędkość. Wystarczająca, aby oglądać sobie filmiki z Internetu na Księżycu, gdyby ktoś miał ochotę — mówi Mihaly Horanyi z Uniwersytetu Kolorado w Boulder, jeden z inżynierów pracujących przy eksperymencie.

W przyszłości taka komunikacja może przydać się do transmisji wideo w jakości HD z Księżyca na Ziemię. W ten sposób przekazywane mogą być informacje ze zrobotyzowanych sond, ale również od astronautów.

Naukowcom udało się też sprowadzić sondę na bardzo niską orbitę Księżyca — pojazd wielkości automatu z napojami leciał na wysokości porównywalnej z pasażerskimi samolotami w korytarzach powietrznych na Ziemi. Później jednak okazało się, że sondzie brakuje paliwa, aby utrzymać zadaną orbitę. Kontrolerzy lotu podjęli decyzję o celowym sprowadzeniu sondy jeszcze niżej i roztrzaskaniu jej o powierzchnię naszego satelity.

Ze względu na nieregularność pola grawitacyjnego Księżyca naukowcy nie mogli jednak wyliczyć gdzie dokładnie — i kiedy — spadnie LADEE. Oczywiście nie chciano, aby przez przypadek ziemska sonda uderzyła w historyczne miejsce lądowania misji Apollo. Wiadomo było tylko, że LADEE zakończy życie do 21 kwietnia. Ostatecznie stało się to 18 kwietnia.

Inżynierowie uważają, że podczas uderzenia większość urządzeń pokładowych została rozbita w pył. Niektóre mogły nawet wyparować w temperaturze kilkuset stopni. Większe elementy, które przetwały katastrofę prawdopodobnie leżą zagrzebane w pyle lub wybiły minikratery.

- W chwili uderzenia sonda LADEE leciała z prędkością 3600 mil na godzinę (5800 km/h). Mniej więcej trzy razy szybciej niż pocisk wystrzelony z karabinu — mówi Rick Elphic, jeden z naukowców programu LADEE. — Uderzenie z taką prędkością nie jest delikatne. Pozostaje do rozstrzygnięcia kwestia, czy LADEE wybiła niewielki krater w zboczu, czy też rozsypała się na wielkiej płaskiej powierzchni.

- Mamy słodko-gorzką świadomość, że odebraliśmy ostatnią wiadomość od sondy, którą sami przez lata budowaliśmy — przyznał Butler Hine, szef programu LADEE.

Kosmos
Czy za osiem lat asteroida uderzy w Ziemię? NASA i ESA już mają pewność
Kosmos
Niezwykłe zjawisko na niebie już 28 lutego. Następne takie dopiero za 136 lat
Kosmos
SpaceX ostrzega: Nie należy dotykać szczątków rakiety kosmicznej
Kosmos
Kolejny tajemniczy obiekt znaleziony na terytorium Polski. „Zbiornik Falcona 9”
Materiał Promocyjny
Potrzebne są pilne ustalenia z KOWR w sprawie dalszych losów dzierżawy gruntów
Kosmos
Jak duże jest zagrożenie, że asteroida 2024 YR4 uderzy w Ziemię?
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”