Na łamach "Washington Post" Aldrin wzywa władze USA do postawienia kwestii dotarcia człowieka na Czerwoną Planetę "w centrum zainteresowania społeczeństwa".
"Mars czeka, by zostać odkrytym, nie przez inteligentne roboty czy łaziki - chociaż wspieram bezzałogowe misje NASA - ale przez żywych, oddychających, chodzących, mówiących, opiekuńczych i odważnych mężczyzn i kobiety" - napisał Aldrin.
"Aby to się stało członkowie Kongresu, administracja Trumpa i amerykańska opinia publiczna musi uczynić z eksploracji Marsa przez ludzi narodowy priorytet" - podkreślił.
Aldrin chciałby, aby już w naszych czasach doszło do "wielkiej migracji ludzkości na Marsa". Były astronauta podkreślił, że napisano już wiele prac teoretycznych mówiących o tym, jak ludzie mieliby skolonizować Marsa, ale - jak dodał - "bez szczegółowej 'architektury'" podboju Czerwonej Planety, bez "następnego kroku w przyszłość" to "tylko fantazje".
Astronauta podkreślił przy tym, że Amerykanie są "dobrzy w zmienianiu tego, co wydaje się fantazją w realizm", na co - jak dodał - wskazuje dotarcie astronautów z USA na Księżyc. Aldrin wyraził przy tym poparcie dla Mike'a Pence'a, po tym jak wiceprezydent USA ogłosił, że Amerykanie chcą wrócić na Księżyc.