Tym razem minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow uznał, że Rosja stoi wobec „atomowego zagrożenia”. Mają ją stanowić samoloty F-16, które Ukraina powinna otrzymać od zachodnich partnerów.
– Poinformowaliśmy mocarstwa atomowe USA, Wielką Brytanię i Francję, że Rosja nie może ignorować możliwości tych samolotów przenoszenia broni jądrowej. Żadne zapewnienia tu nie pomogą – powiedział.
Czytaj więcej
Przekazanie myśliwców F-16 Ukrainie będzie traktowane przez Rosję jako zagrożenie z Zachodu w sferze nuklearnej - oświadczył szef MSZ Rosji, Siergiej Ławrow, w rozmowie z serwisem Lenta.ru. Szef MSZ Rosji był też pytany czy Rosja może użyć broni atomowej na Ukrainie.
– Sam fakt pojawienia się podobnych systemów uzbrojenia w ukraińskiej armii będziemy uważać za zagrożenie ze strony Zachodu w sferze atomowej – dodał. Przypomniał też, że zasady użycia broni atomowej są opisane w rosyjskiej doktrynie wojennej. Tam zaś jest mowa, że Moskwa może jej użyć, gdy sama zostanie nią zaatakowana.
Siergiej Ławrow straszy, Zachód nie odpowiada
Wypowiedź Ławrowa była tak zaskakująca, że na Zachodzie nikt mu nie odpowiedział. Zrobił to natomiast szef ukraińskiego MSZ Dymtro Kułeba. „Jedyne zagrożenie dla Rosji stanowi ukraiński żołnierz. To jedyny, którego Putin i spółka powinni się bać. A F-16 Ukraina dostanie zgodnie z grafikiem. Rosja to przełknie, nie zważając na to, że Ławrow miele językiem” – napisał w Twitterze.