Wojna Rosji z Ukrainą. Czyje to drony?

Najpierw Rosja, a potem Iran zaprotestowały w ONZ przeciw śledztwu tej organizacji w sprawie irańskich dronów, którymi Kreml bombarduje Ukrainę.

Publikacja: 23.10.2022 17:03

Wojna Rosji z Ukrainą. Czyje to drony?

Foto: AFP

Przedstawiciel Putina zagroził nawet „zmianą stosunku do sekretarza generalnego ONZ i całego sekretariatu”, jeśli eksperci organizacji pojadą do Kijowa. A odkryliby tam sprawy oczywiste. Drony, na których namalowana jest rosyjska nazwa „Gerani-2” to irańskie pociski „Shahead-136”.

Jeszcze w lipcu amerykański wywiad alarmował, że Kreml negocjuje z Teheranem kupno tych dronów. Obecnie różne źródła szacują liczbę otrzymanych od początku października przez Rosję maszyn od 1,4 tys. do 4 tys. Rosjanie mieli kupić zarówno Shahead-136, jak i Shahead-131 oraz Mojahery.

Czytaj więcej

Irańskie drony na Ukrainie. Teheran potępia decyzję Zachodu

Dokładne dane techniczne irańskich pocisków są jeszcze nieznane. Eksperci szacują, że mogą mieć one zasięg od 1 tys. do 2 tys. kilometrów. Według amerykańskich wojskowych jednak dolatują one do celów odległych tylko o kilkaset kilometrów. Z Krymu (skąd podobno są wystrzeliwane) do Kijowa (na który m.in. spadają) jest w prostej linii właśnie ok. 600 kilometrów. „Tanie, małe, powolne i bardzo dokładne” – opisał je jeden z amerykańskich ekspertów. Oraz bardzo głośne, słychać je z odległości kilku kilometrów.

Rzeczywiście, lecą dość wolno ale na tak małej wysokości, że radary ich nie wykrywają (choć teoretycznie mogą wznieść się nawet do 4 tysięcy metrów). Dodatkowo amerykański Institute for the Study of War zauważył, że trójkątny kształt Gerani-Shaheadów „powoduje, że mogą posiadać pewne właściwości technologii stealth”. A to z kolei sprawia, że część broni przeciwlotniczej jest nieefektywna w zwalczaniu ich.

Wystrzeliwane są z przenośnych wyrzutni, co najmniej po pięć na raz (choć wyrzutnie mogą pomieść ponad 20). Cała konstrukcja mieści się na ciężarówce, łatwo więc wystrzelić je i uciec. Według trudnych do zweryfikowania informacji od 2019 roku używały ich oddziały jemeńskich Huti do ostrzeliwania saudyjskiej infrastruktury wydobywającej ropę naftową. Spowodowały znaczne straty materialne, ale przede wszystkim panikę w rejonach Arabii Saudyjskiej, graniczących z Jemenem. Forbes twierdzi, że otrzymały wtedy nazwę „zabójca Aramco” – chodzi o saudyjski koncern Saudi Aramco, który jest właścicielem zaatakowanych rafinerii.

Do celu drony prowadzi odbiornik GPS. Na starcie wystarczy wskazać im cel, wystrzelić i zapomnieć. Amerykanie twierdzą, że nie posiadają one żadnych dodatkowych celowników (termowizyjnych, optycznych etc.). Rosjanie sugerują coś wręcz odwrotnego, Ukraińcy zaś którzy zdążyli dużo ich zestrzelić wzruszają ramionami – pociski nie mają żadnych skomplikowanych urządzeń, są proste i tanie.

Ich siłą jest właśnie stosunkowo niewielki koszt (szacowany od 20-23 tys. dolarów za sztukę do 40 tys.) co sprawia, że można je produkować masowo, i równie masowo używać na polu walki. Wystrzeliwane stadami, trudne do wykrycia przez radary sprawiają duże problemy obrońcom.

Mimo to, ukraińska obrona zestrzeliwuje ok. 80 proc. z nich. Przy tym amerykańscy eksperci nawołują, by wymyślić szybko coś nowego do obrony przeciw nim. Przede wszystkim dlatego, że używana do ich zwalczania broń przeciwlotnicza jest kilkanaście-kilkadziesiąt razy droższa od zestrzeliwanych dronów, np. za rakietę przeciwlotniczą zestawu Buk (którą zestrzelono jednego Shaheada) można kupić ponad 160 irańskich pocisków. To zaś stawia obrońców w bardzo niewygodnym ekonomicznie położeniu: przy masowym stosowaniu dronów, obrona przed nimi kosztuje dziesiątki-setki milionów dolarów. W dłuższej perspektywie może to sprawiać ogromne kłopoty Ukrainie.

Najtaniej do tej pory załatwili sprawę kijowscy policjanci zestrzeliwując w zeszłym tygodniu dwa z nich z kałasznikowów. Ale jest to ryzykowny sposób obrony, bo trafione pociski spadają na przypadkowe miejsca i mogą wyrządzić duże straty.

- Ludzie przychodzą do mnie i proszą, by sprzedać im nasze uzbrojenie. „Dlaczego nasze? Jest tyle innych krajów” – pytałem ich. A oni odpowiadali: „Bo wasze jest najlepsze” – z nieukrywaną dumą mówił irański prezydent Ibrahim Raisi w czasie swej ostatniej podróży zagranicznej (w jej trakcie występował m.in. z trybuny ONZ). Ale jednocześnie energicznie zaprzeczał, by Teheran sprzedał drony Moskwie.

Ale z samej Rosji wydostają się na zewnątrz potwierdzenia dokonania transakcji.

- Dlatego proszę was, żeby dużo o tych irańskich… No, to jest klasyczna historia: d… jest, a nie wolno jej nazywać. Wszyscy wiemy, że one są irańskie, ale władze nie przyznają – mówił z kolei rosyjski ekspert wojskowy, prawdopodobnie związany z wywiadem wojskowym, członek Rady Społecznej przy rosyjskim ministerstwie obrony Rusłan Puchow. Monolog na temat irańskich dronów wygłosił w zeszłym tygodniu w studiu rosyjskiej telewizji RBK do prowadzących, nie zdając sobie sprawy, że mikrofony są włączone.

Konflikty zbrojne
Wołodymyr Zełenski zmienia strategię. „Możemy negocjować z Putinem”
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Konflikty zbrojne
Zełenski ma dla Trumpa ofertę wartą miliardy. Jakie złoża Ukraina chce udostępnić USA?
Konflikty zbrojne
Koreańczycy na wojnie przeciw Ukrainie: odeszli, by powrócić
Konflikty zbrojne
Ukraińcy przesuwają 50 tys. żołnierzy do brygad frontowych
Konflikty zbrojne
Prezydent Rwandy nie wie, czy jego kraj najechał Kongo. „Wielu rzeczy nie wiem”