Po upadku Związku Sowieckiego Moskwa zrobiła wszystko, aby utrzymać status supermocarstwa, również jako stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ. Wielkość rosyjskiego produktu krajowego brutto wprawdzie nie uzasadniała znaczącej pozycji pośród innych państw, ponieważ sowiecka gospodarka nie nadążała za gospodarkami wielu krajów Zachodu, ale Kreml uzasadniał roszczenia Moskwy do statusu mocarstwa w kategoriach militarnych.
Przez dekady uważano, że Rosja ma jedną z największych i najskuteczniejszych armii na świecie, w której arsenale na dodatek znajduje się broń jądrowa. Prezydent Putin regularnie przypominał o tym światu, dostarczając zdjęcia z perfekcyjnie przygotowanych parad wojskowych w Moskwie czy manewrów swoich sił zbrojnych.
Czytaj więcej
W związku z częściową mobilizacją Ministerstwo Obrony Rosji wydało komunikat dotyczący Rosjan przebywających na terenie Kazachstanu, Gruzji i innych państw.
Jednak to nie perfekcyjny krok defiladowy na Placu Czerwonym dowodzi, jak potężna jest armia, ale to, co się dzieje w okopach na polu walki. A tam, na wschodzie Ukrainy, Rosjanie są wystawiani na pośmiewisko przez znacznie mniejszą armię. Przez armię, której jeszcze kilka lat temu nie było. Jak to możliwe?
Jak wielka jest armia Putina w rzeczywistości?
– Na papierze siły zbrojne Rosji liczą milion żołnierzy, w przyszłości ma to być nawet milion i sto tysięcy – twierdzi Margarete Klein, ekspertka do spraw obronności z niemieckiej Fundacji Nauka i Polityka (Stiftung Wissenschaft und Politik, SWP). Jak mówi w rozmowie z Deutsche Welle, rzeczywista wielkość jest jednak niższa. Duża część przygotowanych do dyslokacji jednostek rosyjskich już jest w Ukrainie.