W obszernym wywiadzie, którego były prezydent i premier Federacji Rosyjskiej udzielił stacji Al Jazeera, Miedwiediew powtarzał szereg tez rosyjskiej propagandy, dotyczącej agresji na Ukrainę. Stwierdził m.in., że Rosja musiała przeprowadzić „specjalną operację wojskową” - jak w rosyjskiej nowomowie mówi się o inwazji - chociaż możliwy był scenariusz pokojowy, ale nie pozwoliła na to „destrukcyjna pozycja NATO”. - Być może ostatnią kroplą, która przelała czarę i wpłynęła na podjęcie ostatecznych decyzji, było zadeklarowanie przez Ukrainę chęci odzyskania broni jądrowej - mówił, choć Ukraina żadnych prac w tym kierunku nie podjęła.
W czasie rozmowy Miedwiediew został też zapytany, dlaczego Rosja w swojej propagandzie używa określenia „specjalna operacja wojskowa”. - Cóż, to jest naprawdę specjalna operacja wojskowa - zarzekał się w odpowiedzi. - Zobaczcie: to, co się tam dzieje, jest zgodne z pewnym scenariuszem. Prezydent zapowiedział, że mamy dwa cele do osiągnięcia: ochronę obywateli (samozwańczych - red.) republik donieckiej i ługańskiej, z których wielu, nawiasem mówiąc, to także obywatele Federacji Rosyjskiej - jest ich prawie milion. A drugim celem jest zniszczenie machiny militarystycznej i denazyfikacja tych regionów, aby nie było nacjonalistów, którzy bezwzględnie promują antyrosyjski, rusofobiczny przekaz. Dlatego cele tej operacji są ograniczone - mówił.
Czytaj więcej
Pół miliona Ukraińców, w tym ponad 120 tys. dzieci, wywieziono do Rosji. Przed tym trafiają do tak zwanych obozów filtracyjnych. Kreml próbuje poprawić demografię.
Miedwiediew dodał, że Rosjanie działają „głównie z użyciem broni o wysokiej precyzji”.
- Atakowane i niszczone są obiekty wojskowe. Wojska rosyjskie, rosyjskie siły zbrojne starają się w jak najmniejszym stopniu zagrażać obiektom cywilnym. Staramy się działać w taki sposób, aby wszystko, co się dzieje, dotyczyło tylko sił zbrojnych Ukrainy - kłamał wiceszef Rady Bezpieczeństwa Rosji.