Rozmowy, do których w poniedziałek była przykuta uwaga świata, odbyły się udostępnionej przez Aleksandra Łukaszenkę rezydencji na brzegu rzeki Prypeć, tuż przy granicy ukraińsko-białoruskiej. Kijów wysłał tam ministra obrony Ołeksija Reznikowa, doradcę prezydenta Mychajła Podoliaka, szefa frakcji rządzącej partii Sługa Narodu Dawida Arachamię oraz pochodzącego z Krymu deputowanego Rady Najwyższej Rustema Umarowa. Delegacji Kremla przewodził doradca Putina i były minister kultury Władimir Miedinski.
Po pięciogodzinnym spotkaniu strona ukraińska poinformowała, że wraca do Kijowa na konsultacje, i zapowiedziała kolejne rozmowy z Rosjanami. Przedstawiciel Moskwy przekazał zaś, że do kolejnego spotkania dojdzie w najbliższych dniach na granicy polsko-białoruskiej. W chwili zamykania tego numeru „Rzeczpospolitej" efekty negocjacji nad Prypecią nie były znane.
Bomby na Charków
– Nie znam szczegółów tych rozmów, ale walki nie ustają. Na celowniku Rosjan jest Mariupol, Charków, Kijów, Odessa, Mikołajiw. Próbują okrążyć i zająć chociaż jedno miasto, by ogłosić jakikolwiek sukces. Myślę, że to im się nie uda. Ukraińska armia nie tylko odpiera ataki, ale przechodzi do kontrataku – relacjonował „Rzeczpospolitej", gdy rozmowy na Białorusi jeszcze trwały, mjr Ołeksij Arestowycz, doradca w biurze ukraińskiego prezydenta.
Czytaj więcej
Rodzina - dwoje dorosłych i troje dzieci - spłonęła żywcem w samochodzie po rosyjskim ostrzale Charkowa. Zginęły też osoby, które niedługo przed atakiem wyszły ze schronu po wodę.
Czy jest szansa na zawarcie pokoju z Rosją? – Moim zdaniem powinniśmy domagać się wycofania rosyjskich wojsk zarówno z Donbasu, jak i z Krymu – mówi. Twierdzi, że na północy obwodu czernihowskiego rosyjskie siły dopuściły się zbrodni na ludności cywilnej. – Otrzymaliśmy informacje, że grabią i zabijają cywilów w ich domach – relacjonuje.