Walki o miasta i wojna informacyjna w sieci

Rosja chce przejąć kontrolę nad całą Ukrainą. Świadczy o tym skala i przebieg operacji wojskowej.

Publikacja: 24.02.2022 19:48

Akcja ratownicza po rosyjskim ataku na miasto Czuhujew w obwodzie charkowskim

Akcja ratownicza po rosyjskim ataku na miasto Czuhujew w obwodzie charkowskim

Foto: EPA

W czwartek nad ranem Władimir Putin zwrócił się z orędziem do narodu, w którym zapowiedział „specjalną operację wojskową", która ma doprowadzić do „neutralizacji i rozbrojenia" Ukrainy, ale nie jej okupacji. Ostrzegł jednocześnie, aby nikt z zewnątrz nie mieszał się do tych działań, bo spadnie na niego uderzenie, „jakiego nie znała historia". To było najwyraźniej odniesienie do możliwości użycia przez Kreml arsenału atomowego.

Gdy rosyjski przywódca kończył przemówienie, w Kijowie słychać było pierwsze wybuchy. Uderzono w międzynarodowe lotnisko w Boryspolu, przy którym znajduje się też baza lotnictwa wojskowego. Bardzo szybko okazało się, że to część znacznie szerszej operacji, której celem jest neutralizacja ukraińskich sił powietrznych i obrony przeciwlotniczej. Podobne eksplozje słyszano także m.in. w Charkowie, Mariupolu na wschodzie kraju, ale też w Odessie i Chersonie na południu oraz w Łucku i Iwano-Frankowsku na zachodzie. To sygnał, że Putin rozpoczął operację, której celem jest zajęcie całego kraju, a nie tylko pozostającej jeszcze poza kontrolą Moskwy części obwodów donieckiego i ługańskiego. – Nie, to nie jest rosyjska inwazja wyłącznie wschodu Ukrainy, ale ofensywa na pełną skalę z różnych kierunków – podkreślił szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba.

Czytaj więcej

Rosja staje się pariasem

Rosja starannie przygotowała się do tej części operacji. Przy ukraińskich granicach rozmieściła nie tylko baterie rakiet manewrujących, ale też najnowocześniejszą broń przeciwlotniczą S-400, a także rakiety Iskander. Ukraina, która ostatnie kilkanaście lat wykorzystała przede wszystkim na wzmocnienie armii lądowej w Donbasie, ma bardzo ograniczone środki utrzymania kontroli nad przestrzenią powietrzną.

Rosjanie już po paru godzinach ogłosili, że doprowadzili do „neutralizacji" ukraińskiej obrony lotniczej. W ramach nasilającej się wojny informacyjnej dowodzili też, że ukraińscy żołnierze masowo się poddają, a tym, którzy złożą broń, nie grozi atak ze strony Rosji. Jednak Kułeba temu zaprzeczył. – Ukraińska obrona przeciwlotnicza nie padła. Armia stawia opór. Ukraina stoi dwiema nogami na ziemi i nadal się broni – napisał na Twitterze.

Dwie godziny po rozpoczęciu operacji nadeszły wiadomości o ruchach rosyjskich oddziałów lądowych. Najpierw chodziło o desant w Odessie: Rosja wykorzystała przytłaczającą przewagę na Morzu Czarnym. Potem pojawiły się filmy pokazujące długie kolumny czołgów i ciężarówek wojskowych przekraczających granicę z Białorusią. Ukraiński MON podał, że w operacji uczestniczą nie tylko rosyjscy żołnierze, lecz także oddziały armii białoruskiej. Mińsk temu jednak zaprzeczył.

Czy Rosjanie zdecydują się na wejście do ukraińskich miast? I czy napotkają tu opór? Mimo że Amerykanie ostrzegali Kijów przed inwazją od wielu tygodni, prezydent Zełenski odmawiał ogłoszenia powszechnej mobilizacji. Zrobił to dopiero w czwartek nad ranem. – Niech każdy, kto jest zdolny do noszenia broni, chwyci za nią – apelował minister obrony Oleksij Reznikow. Ukraina ma nawet 900 tys. rezerwistów, spośród których znaczna część jest zaprawiona w boju. Miała to być główna siła odstraszająca Rosję. Ale tak późna mobilizacja nie pozwala rezerwistom na sprawne działanie.

Innym problemem, na który wskazywali eksperci, jest słabość systemów komunikacji i dowodzenia kraju. Jeśli zostaną zniszczone, poszczególne jednostki będą musiały samodzielnie stawiać czoła najeźdźcy.

W czwartek głównym polem walki stał się Charków, drugie co do wielkości miasto Ukrainy, położone ledwie 40 km od granicy z Rosją i zamieszkałe w większości przez rosyjskojęzyczną ludność. Wynik walk pokaże z jednej strony, czy Rosjanie są gotowi do zajmowania dużych ośrodków, a z drugiej, na ile Ukraińcy będą ich bronić. W mediach społecznościowych pokazano pierwsze ofiary cywilne: mieszkańców budynków położonych przy zbombardowanej bazie lotniczej. Ukraińskie władze twierdziły jednak, że zdołały odeprzeć atak na miasto. Mówiły o sześciu strąconych rosyjskich myśliwcach i jednym helikopterze. Moskwa zaprzeczyła.

O tym, jak wojna może przebiegać, pokaże też bój o znacznie mniejszy Czernihów, położony w północno-wschodniej części kraju. Choć starcie nie jest tu rozstrzygnięte, Rosjanie zdecydowali się szybko iść do przodu.

W czwartek przed zapadnięciem zmroku rosyjskie helikoptery zaatakowały jedno z lotnisk pod Kijowem. Ciężkie walki trwały też wokół zamkniętej elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Eksperci obawiają się, że jeśli dojdzie do uszkodzenia sarkofagu, który chroni siłownie, dojdzie do katastrofy ekologicznej na ogromną skalę.

Konflikty zbrojne
Putin i Trump atakują Ukrainę. Kłopoty Kijowa przed rozmowami w Rijadzie
Konflikty zbrojne
Kiedy Donald Trump wznowi pomoc wojskową dla Ukrainy? Nieoficjalnie: Umowa o minerałach nie wystarczy
Konflikty zbrojne
Nietypowa taktyka Rosjan w obwodzie kurskim. Żołnierze weszli do gazociągu
Konflikty zbrojne
Elon Musk grozi Ukrainie ws. systemu Starlink. Jest reakcja Radosława Sikorskiego
Materiał Promocyjny
Sześćdziesiąt lat silników zaburtowych Suzuki
Konflikty zbrojne
Elon Musk: Cała linia frontu by upadła, gdybym wyłączył Ukrainie Starlinka