Samorządowa kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami. To nie tylko czas, gdy lokalni politycy chwalą się swoimi osiągnięciami, ale również pysznią się własną głupotą. Chyba nie można inaczej wytłumaczyć postulatów podejmowanych w kolejnych miejscowościach o tym, by uniemożliwić projekcje filmu „Kler”. Myśląc, że w ten sposób zapunktują u swoich wyborców prawicowi samorządowcy w istocie tylko przyczyniają się do budowy atmosfery skandalu, a zatem do promocji najnowszego filmu Wojciecha Smarzowskiego.
Ale cóż, przykład idzie z góry. Ubóstwiany przez Prawy Sektor poseł Dominik Tarczyński film skrytykował, choć zastrzegł, że go nie oglądał i oglądać nie zamierza.
Właściwie poseł ma rację. Przecież ludzie żyją dziś w bańkach informacyjnych. Prawda, fakty, mają znaczenie czwartorzędne, najważniejsze czy przekaz zgadza się z pożądaną narracją. Ważne są emocję. Albo się czymś grupowo zachwycamy, albo zaczynamy to hejtować.
Nie od dziś prawica zajmuje się oburzingiem, jak to kiedyś nazwałem w felietonie dla Plusa Minusa. Problemem nie jest to, że się oburza. Czasem dzieją się rzeczy, wobec których nie można przejść obojętnie. Problemem jest to, że sprowadzanie całej aktywności prawicy do licytowania się, kto bardziej się oburzy, jest intelektualnie jałowe, a w dodatku świadczy o zupełnej reaktywności. Zamiast tworzyć własną agendę tematów, zamiast zaproponować własną kulturę (gdzie są świetne filmy o świętych, o żołnierzach wyklętych, te wszystkie obrazy promujące właściwą wizję historii?), reaguje wyłącznie na to, co stworzą artyści kojarzeni raczej z nurtem progresywnym, rewizjonistycznym, odbrązawiającym, dekonstruującym.
Co więcej, działanie tych samorządowców nie będzie ani skuteczne, ani też nie pomoże Kościołowi. Polscy biskupi jak się wydaje nie mają ochoty na wzywanie do bojkotu tego filmu właśnie po to, by nie robić mu zbędnej reklamy. Przecież twórcy „Kleru” tylko marzą o tym, by szczycić się, że nakręcili film „wyklęty” przez Kościół. Film jest obrazoburczy, ale nie jest bluźnierczy w tym sensie, że nie uderza w prawdy wiary, ale raczej pokazuje Kościół jako instytucję do spodu przeżartą złem.