W papierowym wydaniu wtorkowej Rzeczpospolitej przedstawiłem tezę, że po ustąpieniu z rządu wicepremiera Jarosława Gowina Sejm będzie już inny. Porozumienie przestanie być trybikiem w koalicyjnej maszynce do głosowania, a prezes Kaczyński w każdej z trudnych spraw będzie musiał szukać kompromisu z Jarosławem Gowinem. Taka hipoteza w istocie ma jeszcze jakąś wagę, ale trudno zaprzeczyć, że po wieczornych głosowaniach w Sejmie – nawet mniej, niż „piórkową”.
Z jednej strony Gowin nie godził się majowe wybory, z drugiej przyznawał, że głosowanie korespondencyjne w innym terminie – po odpowiednim przygotowaniu procedur – miałoby sens. Jestem w stanie takie stanowisko przyjąć, a nawet się z nim zgodzić. Całkiem możliwe, że głosowanie korespondencyjne, gdyby je dobrze przegłosować, mogłoby się polskiej demokracji nieźle przysłużyć. Ale na pewno nie teraz, w maju i na zasadach przedstawionych przez partię rządzącą. Bo abstrahując od kwestii braku czasu na przygotowanie i dystrybucję kart do głosowania (pisze o tym Michał Szułdrzyński), to wybory wymyślone przez Prawo i Sprawiedliwość, przeprowadzane przez Prawo i Sprawiedliwość, przez Prawo i Sprawiedliwość kontrolowane i to wyłącznie w celu wsparcia kandydata tej partii. Tak twierdzi opozycja i ma na to dość przekonujące dowody.
Cóż więc w tej sytuacji powinien zrobić Jarosław Gowin i jego partia? O ile oczywiście liczy się ze zdaniem lidera. Nie mając zapewnienia ze strony PiS, że wybory odbędą się w późniejszym terminie, a nawet odwrotnie, mając pewność, że PiS prze do wyborów w maju, powinna w najlepszym przypadku wstrzymać się in gremio od głosu. Tak nakazywałaby nie tylko logika, ale również etyka parlamentarna.
Porozumienie jednak zrobiło inaczej. Partia Gowina niemal w każdym głosowaniu głosowała jak PiS. Nawet w tak kontrowersyjnej sprawie jak kwestionowane przez swego lidera wybory trzymała się bardziej koalicjanta, niż honorowała zdanie swojego lidera. A może byłego lidera, wbrew zapewnieniom przedstawionym rano na konferencji prasowej? Lidera, którego zdążył w międzyczasie zastąpić Jarosław Kaczyński.
Wszystko to podważa przekonanie o względnej niezależności Porozumienia i możliwościach sprawczych Jarosława Gowina. Sejm zapewne będzie wciąż taki sam. Chyba, że Porozumienie pokaże polityczną suwerenność przy innych okazjach. Najważniejszą będzie głosowanie w sprawie zmian w kodeksie wyborczym po powrocie przepisów z Senatu. Wtedy, po 15 kwietnia znane już będą rekomendacje wyborcze ministra Szumowskiego. Będziemy wiedzieli, czy epidemia jest jeszcze straszniejsza, czy się cofa, a wybór dla „gowinowców” będzie prostszy niż dziś. Chyba, że „gowinowców: już nie będzie, staną się po prostu częścią partii rządzącej.