W polskiej konstytucji powinien wprost być zapis, że wykluczone jest przysposobienie lub adopcja dziecka przez osobę pozostającą w związku jednopłciowym – powiedział w sobotę prezydent Andrzej Duda. I dodał, że w poniedziałek przedstawi w tej sprawie projekt zmian ustawy najwyższej.
Przed II turą wyborów toczy się w Polsce bezpardonowa walka. O każdy głos, który 12 lipca przynieść może zwycięstwo. Kiedy przed I turą politycy Zjednoczonej Prawicy ruszyli z kolejną odsłoną kampanii przeciw „ideologii LGBT", z początku wydawało się, że to manewry politycznych harcowników działających na obrzeżach głównej sceny. Szybko jednak okazało się, że wsparł ich prezydent Duda. Tą szarżą zdziwieni byli nawet niektórzy politycy PiS, składając jego ostre słowa na karb gorącej atmosfery przedwyborczej.
Teraz o spontaniczności mowy być nie może. „Nie mam wątpliwości, że ten zapis znajdzie poparcie nie tylko posłów Zjednoczonej Prawicy, ale (...), że ten zapis zostanie poparty także przez posłów Konfederacji, posłów PSL" – mówił Andrzej Duda w sobotę. A to znaczy, że jest to przemyślana i konsekwentna strategia.
Zapewne wynika ona m.in z chęci przykrycia w mediach sprawy ułaskawienia w marcu przez prezydenta mężczyzny skazanego za czyny pedofilskie wobec córki. Korelacja nasuwa się sama. Czy prezydent zgłosi wniosek o zakaz adopcji dzieci przez wszystkich sprawców czynów pedofiliskich i gwałtów? Czy potrafi wskazać przykłady wyroków sądowych orzekanych wobec osób homoseksualnych, które dokonały gwałtu na własnych dzieciach lub adoptowanych? Dlaczego wykazał się współczuciem wobec tego skazanego mężczyzny, a nie ma go np. dla osób homoseksualnych, które mają dzieci pochodzące ze związku hetero? I najważniejsze pytanie: czy prezydencka inicjatywa oznacza nakaz odbierania dzieci przez państwo homoseksualnym rodzicom? Andrzej Duda niestety zadbał, by nikt nie mógł mu tych pytań zadać.