Podczas meczu Ligi Mistrzów Paris Saint Germain – Basaksehir Stambuł jeden z rumuńskich sędziów użył wobec Achille Webo – drugiego trenera drużyny tureckiej protestującego przeciwko decyzji arbitra głównego – sformułowania „negro". Na pustym stadionie wszyscy to słyszeli, także dziennikarze ze swoich miejsc.
W reakcji na te słowa, po długiej awanturze, zawodnicy obu drużyn zeszli do szatni, a UEFA zadecydowała, że mecz zostanie dokończony nazajutrz z innym kompletem sędziów. Pusty stadion w Paryżu, podobnie jak pusty stadion w Krakowie podczas meczu Cracovii z Wisłą, pokazał, że nędza futbolu to wcale nie tylko fanatyczne trybuny pełne ultrasów. Tam zło też jest, ale dzięki ciszy usłyszeliśmy to, co przy pełnym stadionie nie rzucało się w oczy i uszy tak ewidentnie. Uzyskaliśmy potwierdzenie, że jest jeszcze gorzej, niż nam się zdawało.
Incydent w Paryżu to oczywiście sprawa o wiele istotniejsza. Jeszcze nigdy w tak poważnym meczu, na tak wielkiej telewizyjnej scenie, piłkarze obu drużyn nie uczynili tak spektakularnego gestu. Właśnie stąd płynie wyrażona na wstępie nadzieja, że już teraz żaden rasistowski transparent, żaden banan rzucony na murawę, żadne małpie odgłosy z trybun nie ujdą bezkarnie i co najważniejsze karę wymierzą sami piłkarze.
Prawdę mówiąc, aż trudno uwierzyć, że dotychczas jeszcze to się nie stało. Stanowczo za długo większość futbolistów udawała głuchoniemych (choć były szlachetne wyjątki) i podbiegała po meczu do „swoich" trybun z podziękowaniem za doping, niezależnie od tego, jak on wyglądał.
Myślę, że przeciwnika i jego fanów jeszcze długo można będzie lżyć bezkarnie, natomiast z rasizmem stanie się inaczej, pod wpływem takich wydarzeń jak w Paryżu.