Mogło się wydawać, że emocje będą tym razem mniejsze, ale niestety, znów wróciliśmy do tego nieszczęśliwego chocholego tańca, który w polskiej polityce wokół tej sprawy rozgrywa się od lat. To utwierdza mnie w przekonaniu, że wszyscy politycy, którzy w jakiś sposób są związani z tą sprawą, powinni na zawsze odejść z polskiej polityki.
PiS rządzi już sześć lat i wciąż ogłasza, że jest coraz bliżej „smoleńskiej" prawdy. Zamiast poważnego wyjaśniania wątpliwości mamy jednak budzący skrajne emocje filmik przedstawiający starą spiskową teorię Antoniego Macierewicza przeczącą tezie, że piloci zbyt późno przerwali schodzenie i uderzyli w brzozę, w efekcie czego samolot stracił siłę nośną i uderzył w ziemię. Macierewicz nie dość, że zniszczenie skrzydeł wyjaśnia dwoma eksplozjami, to jeszcze swój filmik okrasił autentycznym nagraniem, na którym widzowie mogli usłyszeć krzyki ginących w tej strasznej katastrofie pasażerów.
Wbrew tytułowi filmu nie jest on „Raportem końcowym podkomisji smoleńskiej", bo takowy dokument, pod którym złożyliby podpisy wszyscy eksperci, nie powstał. Warto też zwrócić uwagę na konsekwencje emisji tego filmu. Macierewicza nie traktują poważnie nawet w samym PiS, ale formalnie jest on wiceszefem PiS, formalnie szefuje podkomisji, ponoć wciąż chroniony jest przez Żandarmerię Wojskową. W tym sensie firmowany przez niego film jest oficjalnym stanowiskiem partii rządzącej, a nawet polskiego państwa.
Czy Jarosław Kaczyński, Andrzej Duda, czy Mateusz Morawiecki podpisują się pod stwierdzeniem, że katastrofa nastąpiła w wyniku dwóch eksplozji materiałów podłożonych podczas remontu polskiego tupolewa w Rosji? Jak będzie odpowiedź polskiego MSZ na ten film, jeśli zostanie o to zapytany przez inne stolice? Co odpowiedzą polscy oficerowie łącznikowi kolegom z innych państw NATO? Przypomnijmy, że film wyemitowano w sytuacji rosnącej koncentracji rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą. Czy może mamy wszyscy przejść do porządku dziennego nad faktem, że Antoni Macierewicz ośmiesza nasze państwo?
Ciężko nie stwierdzić, że Macierewicz, zamiast walczyć o pamięć ofiar Smoleńska, tylko ją bezcześci swoimi nieodpowiedzialnymi działaniami. Ale nie można nie zauważyć, że pozwala mu na to prezes PiS, biorąc na siebie odpowiedzialność za ten wstrząsający danse macabre. Pora powiedzieć „dość". Bo nie idzie tu o żadną „walkę o prawdę o Smoleńsku", bo żadnej prawdy Macierewicz nie odkrył, ale o cyniczną grę.