Artur Bartkiewicz: Czy Amerykę Donalda Trumpa nadal możemy nazywać sojusznikiem?

Donald Trump, zawieszając pomoc dla Ukrainy, zmusza nas do zadania pytania, czy dzisiejsze Stany Zjednoczone nadal możemy nazwać sojusznikiem?

Publikacja: 04.03.2025 14:13

Donald Trump

Donald Trump

Foto: REUTERS/Leah Millis

Nie chodzi o stronę formalną – pod tym względem nic się nie zmieniło. Polskę i inne europejskie państwa łączy z USA przynależność do NATO, wojskowego sojuszu, w którym obowiązuje zasada wzajemnej pomocy, zgodnie ze słynnym artykułem 5. Warto jednak przypomnieć, że artykuł ten opiera się na wzajemnym zaufaniu – ponieważ jego treść mówi o podjęciu przez każdego z sojuszników „takiej akcji, jaką uzna za konieczną, nie wyłączając użycia siły zbrojnej” w przypadku zbrojnej napaści na jednego lub wielu sojuszników. Innymi słowy, sojusznik może nam wysłać czołgi albo dobre słowo i wyrazy oburzenia na agresora.

Jeśli Europa, Australia czy Azja zwątpią w sojusz z USA, oznaczać to będzie nie tylko utratę przez nie ważnego sojusznika, ale również utratę wielu sojuszników przez Stany Zjednoczone

Ile jest dziś wart sojusz militarny ze Stanami Zjednoczonymi?

Prawda jest taka, że sojusze, a zwłaszcza sojusze militarne, są warte tyle, na ile sojusznicy sobie ufają. Papier przyjmie bowiem wszystko – nikt nie wie tego tak dobrze jak Polacy, którym w 1939 roku zachodni sojusznicy udzielili wsparcia o charakterze głównie moralnym. W sytuacji, w której zasadę „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” poważnie traktuje tylko część muszkieterów, może się okazać, że w chwili próby d’Artagnan za plecami ma tylko hulający wiatr.

Czytaj więcej

Elon Musk pisze o "amnestii" dla Wołodymyra Zełenskiego

Donald Trump, zawieszając wsparcie dla walczącej z Rosją Ukrainy z dnia na dzień, po wcześniejszym wyrzuceniu prezydenta Wołodymyra Zełenskiego z Białego Domu oraz serii wypowiedzi w jego sprawie, z których trudno wywnioskować, czy Stany Zjednoczone chcą uratować Ukrainę przed Rosją, czy może jednak Rosję przed Ukrainą, godzi w wiarygodność USA w skali globalnej. Ukraina nie istnieje w próżni, a jej losy mają kluczowe znaczenie nie tylko dla mieszkańców Kijowa i Lwowa, ale też dla mieszkańców Warszawy, Tallina, Wilna, Helsinek czy Bukaresztu. Nie wydaje się jednak, by Trump brał to pod uwagę – a to już oznacza, że dzwonki alarmowe rozlegają się dziś zapewne od Sydney, przez Tokio, Seul, Berlin, Paryż, aż po Ottawę i Toronto. Okazało się bowiem, że Trump jest gotów postawić sojuszniczą Ukrainę pod ścianą, pozbawiając jej z dnia na dzień broni w walce na śmierć i życie z wrogiem, który zagraża jej egzystencji. 

Na dodatek zrobił to tylko dlatego, że Zełenski nie powiedział wystarczająco wiele razy „dziękuję” i śmiał domagać się od sojusznika gwarancji bezpieczeństwa wykraczających poza udostępnienie USA swoich bogactw naturalnych. A skoro tak, to czy nie potraktuje tak samo Korei Południowej, jeśli ta będzie stawać okoniem przy robieniu przez prezydenta USA interesów z Koreą Północną? Czy nie potraktuje tak samo Australii i Japonii, jeśli tego będzie wymagać interes USA w kontaktach z Chinami? Czy nie potraktuje tak w końcu Warszawy, gdy nie okażemy wystarczającego entuzjazmu przy układaniu sobie przez Waszyngton na nowo relacji z Rosją? Oczywiście nie musi zdecydować się na żaden z tych kroków. Ale od dziś wiemy, że może to zrobić. A skoro sojusznik może się zachować nielojalnie, to trochę tak, jakbyśmy go w ogóle nie mieli.

Europa może stracić sojusznika w USA. Ale USA mogą stracić wielu sojuszników

Ale ten medal ma też drugą stronę – o czym Donald Trump lub jego następcy mogą się kiedyś przekonać. Jeśli bowiem Europa, Australia czy Azja zwątpią w sojusz z USA, oznaczać to będzie nie tylko utratę przez nie ważnego sojusznika, ale również utratę wielu sojuszników przez Stany Zjednoczone. I dopóki Stany Zjednoczone w ramach agendy „America First” skupione są na sobie, pewnie nie uważają, aby był to problem. Ale może się zdarzyć, że za dwa, pięć albo dziesięć lat zaostrzy się rywalizacja USA z Chinami. I wtedy może się okazać, że wiatr będzie hulać za amerykańskimi plecami.

Nie chodzi o stronę formalną – pod tym względem nic się nie zmieniło. Polskę i inne europejskie państwa łączy z USA przynależność do NATO, wojskowego sojuszu, w którym obowiązuje zasada wzajemnej pomocy, zgodnie ze słynnym artykułem 5. Warto jednak przypomnieć, że artykuł ten opiera się na wzajemnym zaufaniu – ponieważ jego treść mówi o podjęciu przez każdego z sojuszników „takiej akcji, jaką uzna za konieczną, nie wyłączając użycia siły zbrojnej” w przypadku zbrojnej napaści na jednego lub wielu sojuszników. Innymi słowy, sojusznik może nam wysłać czołgi albo dobre słowo i wyrazy oburzenia na agresora.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Ursula von der Leyen przedstawiła plan uzbrojenia Europy. Czy wystarczający?
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Pożegnanie z Ameryką
Komentarze
Estera Flieger: Czarnek, nazywając Zełenskiego głupkiem, mówi Trumpem. A coś od siebie?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Polska prawica po deklaracji Zełenskiego – czy można się jeszcze bardziej skompromitować
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Komentarze
Bogusław Chrabota: Czy Elon Musk wyprowadzi USA z NATO?
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”