Jak Marcin Romanowski pomylił siebie z żołnierzem wyklętym
Oto bowiem swoją historią – a jest to historia polityka, który zarządzał państwowym funduszem traktowanym jak partyjna skarbonka, po czym ustalał z podwładnymi, czego nie będzie pamiętał w prokuraturze, a na koniec uciekł na Węgry – postanowił wpisać się w dzieje walk narodu polskiego o wolność. I wyszło mu, że on, siedząc nad Balatonem, jest połączeniem żołnierza wyklętego i rządu RP na uchodźstwie (mówi wszak o swojej misji nad Dunajem, która polega na walce na arenie międzynarodowej z niesprawiedliwością w Polsce), z kolei wyłoniony w wyniku procesu demokratycznego rząd to krwawi uzurpatorzy, którzy chcą go więzić i torturować.
Czytaj więcej
Zdaniem byłego ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobry, przebywający na Węgrzech poseł PiS Marcin Romanowski, który jest ścigany w sprawie tzw. afery Funduszu Sprawiedliwości, nie powinien rezygnować z mandatu posła.
Mało tego, byłemu wiceministrowi sprawiedliwości w logiczną całość układa się ciąg myślowy łączący hitlerowskie Niemcy i ukraińskich nacjonalistów Stepana Bandery z komunistycznym Urzędem Bezpieczeństwa i Adamem Bodnarem na dokładkę. Tak, tak – to jest u Romanowskiego logiczny ciąg, swoista sztafeta prześladowców Polaków, która kończy się na nim, Bogu ducha winnym dysponencie milionów z Funduszu Sprawiedliwości.
Pozowanie przez Marcina Romanowskiego na polskiego męczennika jest nieprzyzwoite
Nie wiadomo, czy Marcinowi Romanowskiemu zaszkodziła zmiana klimatu, czy może z tęsknoty za ojczyzną wszystko mu się pomieszało, warto jednak wiceministrowi przypomnieć, że w czasie okupacji niemieckiej, rzezi wołyńskiej czy późniejszych rządów mocodawców UB w naszym kraju naprawdę ginęli i naprawdę byli torturowani polscy patrioci – i strojenie się w ich piórka człowieka, który na taśmach Tomasza Mraza uzgadnia, jak wytłumaczy się z tego, że miliony złotych trafiały do organizacji związanych z jego partyjnym kolegą, nie tylko nie przystoi, ale jest po prostu nieprzyzwoite. Nieprzyzwoite jest także zestawianie legalnych władz Rzeczypospolitej z władzami okupacyjnymi i katami Polaków. Udawanie bohatera, którym się nie jest, jest tym bardziej groteskowe, że Romanowski najpierw zapowiadał, że stawi czoła wszystkim zarzutom, a gdy przyszedł czas, by słowa przekuć w czyny, po prostu uciekł. Takie są fakty.