Jacek Nizinkiewicz: Ochrona zdrowia choruje. Zamykanie oddziałów szpitalach zaszkodzi rządowi Tuska

Dymisja Izabeli Leszczyny nie byłaby rozwiązaniem bolączek w ochronie zdrowia. Problemy w sektorze zdrowotnym to głównie dziedzictwo poprzednich rządów. Ale zła komunikacja - to już problem obecnego Ministerstwa Zdrowia.

Publikacja: 01.10.2024 16:08

Kolejki do lekarzy się nie zmniejszyły, a niektóre szpitalne oddziały będą zamykane

Kolejki do lekarzy się nie zmniejszyły, a niektóre szpitalne oddziały będą zamykane

Foto: PAP/Leszek Szymański

Problemy dopiero się zaczną. Jesień to czas wzmożonych zachorowań, a wśród nich na kolejne mutacje COVID-19. Przyjęte wcześniej szczepionki nie chronią przed zakażeniem, a nowe wciąż są w Polsce niedostępne. Wirus mutuje, a przejście zakażenia nie jest lekkie. Szczepionki będą w Polsce dopiero po 15 października, a COVID zaczął atakować ponownie znacznie wcześniej, bo już w sierpniu. Lockdownów i obowiązkowego noszenia maseczek nie będzie, ale w niektórych zakładach pracy są wytyczne, żeby nosić maseczki. Liczba zachorowań nie jest jasna, gdyż Polacy testują się niechętnie. Koronawirusa przechodzą często nieświadomie i infekują nim innych. To tylko jeden z problemów ochrony zdrowia, który daje się we znaki społeczeństwu. Kolejki do lekarzy się nie zmniejszyły, a niektóre szpitalne oddziały będą zamykane.

Zamykanie oddziałów szpitalnych będzie odczuwalne dla lokalnej społeczności

Szpital Chirurgii Urazowej św. Anny przy ul. Barskiej w Warszawie przejdzie od grudnia gruntowne zmiany. Szpital będzie podlegał restrukturyzacji, w ramach której dojdzie do przeniesienia oddziałów chirurgii urazowo-ortopedycznej oraz chirurgii ogólnej do innych szpitali. Zniknie także urazowa izba przyjęć, która bez oddziału nie może funkcjonować. Co to oznacza w praktyce? Część personelu medycznego straci pracę, a chorzy pacjenci będą musieli udać się do innej placówki. Lekarze protestują, niezadowoleni są również mieszkańcy, nie tylko Ochoty, którzy nie chcą z urazami swoich dzieci jeździć do odległych placówek i czekać w kolejkach, które się nie zmniejszają.

Czytaj więcej

Czy w ochronie zdrowia jest nowy kryzys, a szpitalom i oddziałom grozi zamknięcie

Szpital na Barskiej jest złym sygnałem, gdyż placówka jest znana i popularna. Zamykanie oddziałów szpitalnych to nie jest dobra wiadomość dla Polaków, którzy płacą składkę zdrowotną i oczekują wydolności systemu. W stolicy nie jest to tak duży problem, jak w innych, mniejszych miejscowościach. Zostanie zamknięty Oddział Hematologii i Onkologii Dziecięcej w chorzowskim szpitalu. W szpitalu w Żywcu jest słaba sytuacja finansowa. Z problemami borykają się oddział obserwacyjno-zakaźny w Bytomiu, pediatria w Rydułtowach, szpital w Tarnowskich Górach. Rośnie lista porodówek do zamknięcia, gdyż teraz granicą opłacalności funkcjonowania oddziału ginekologiczno-położniczego jest przyjmowanie 400 porodów rocznie. To tylko mały wycinek problemów szpitali w Polsce, w których oddziały są likwidowane lub zamykane.

Minister zdrowia zapewnia, że pieniądze na leczenie są i ich nie zabraknie

– Szpital nie zostanie zlikwidowany, ale poszczególne oddziały i inne placówki przejmą jego funkcję. Dostępność leczenia się nie zmniejszy – mówiła „Rzeczpospolitej” minister zdrowia Izabela Leszczyna. I rzeczywiście, szpitale nie mają być zamykane, ale już poszczególne oddziały tak. Będą zawieszane lub zamykane. Problemy są różne. Brak środków, nieopłacalność, brak kadr, nadmiar oddziałów o podobnym profilu w województwie. Pacjentów mało to interesuje, gdy muszą czekać w kolejce długie miesiące lub lata na wizyty przy leczeniu zaćmy lub inne zabiegi. Część z nich nie doczeka się spotkania z lekarzem – mowa o osobach starszych i schorowanych. Oni nie mają siły, żeby upomnieć się o swoje. Ale ich bliscy częściowo już tak. Niezadowolenie społeczne przełoży się na sondaże partyjne.

Zmiany techniczne chorych nie interesują. Płacą, wymagają. Opieka zdrowotna jest zagwarantowana konstytucyjnie. „Władze publiczne są obowiązane do zapewnienia szczególnej opieki zdrowotnej dzieciom, kobietom ciężarnym, osobom niepełnosprawnym i osobom w podeszłym wieku”- czytamy w ustawie zasadniczej. Nie wszystkich stać na prywatną opiekę zdrowotną. Nie wszyscy mogą sobie pozwolić, żeby podróżować do innych miejscowości w oczekiwaniu na wizytę specjalistów. Starsi i samotni oraz gorzej sytuowani ludzie nie mogą podróżować po Polsce za lekarzem. A oni też zwykle płacą składkę zdrowotną.

Czytaj więcej

Polska zniszczy 25 mln szczepionek przeciw COVID-19. We wrześniu się nie zaszczepisz

Kolejne komunikaty o likwidacji oddziałów szpitalnych i problemach w ochronie zdrowia są coraz bardziej nośne medialne, a Polacy czują się rozczarowani i oszukani, że nic się nie zmienia. Do chorej ochrony zdrowia nikt się w Polsce nie chce przyzwyczaić.

Czy Izabela Leszczyna zostanie zdymisjonowana?

Ministerstwo zdrowia to najtrudniejszy resort. Mało kto chce objąć funkcję ministra zdrowia, gdyż łatwo się popada w społeczną i polityczną niełaskę na tym stanowisku. Zaniedbania systemowe trwają dekady. Planu uzdrowienia ochrony zdrowia nie przedstawiło przez osiem lat swoich rządów PiS, ani jego poprzednicy. Trudno wymagać rewolucji po kilku miesiącach rządów Donalda Tuska i pracy w resorcie minister Izabeli Leszczyny.

Czeka nas rekonstrukcja rządu, a jednym z nazwisk, które jest na giełdzie do wymiany, to właśnie nazwisko obecnej minister. Tylko ta zmiana niewiele da. Leszczyna siedzi na gorącym krześle, ma wielu wrogów, również w koalicji rządzącej, ale też jej resort najłatwiej ostrzelać politycznie. Trudniej pokazać specjalistę z planem, zespołem z nim pracującym i mającym poważanie w środowisku medycznym. Przez niespełna rok nie da się uzdrowić systemu, który choruje od dekad. Ani Leszczyna tego nie zrobi tak szybko, ani nikt inny.

Czytaj więcej

Co rząd zrobi ze składką zdrowotną? Zapowiedzi są, planu nie ma

Potrzeba planu ponad partyjnymi podziałami, inwestycji, zachęt i kolejnych lat, żeby doprowadzić do tego, że lekarze nie będą wyjeżdżać za granicę, nie będą uciekać do prywatnych placówek, gdzie bardziej się opłaca pracować, a samorządy nie będą zadłużać lokalnych instytucji spychając winę na rząd. Zaniedbań jest multum, a płacenie składki zdrowotnej staje się coraz większym wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Zmiany nie nastąpią szybko, ale szybko powinna nastąpić zmiana komunikacji medialnej ze strony ministerstwa.

Resort zdrowia reaguje, gdy jest wywoływany do tablicy, a sytuacja staje się kryzysowa. Gaszenie kolejnych ognisk zapalnych nie jest najlepszym pomysłem na politykę medialną Ministerstwa Zdrowia. I temu już winna jest Leszczyna i jej zespół. Pytanie tylko, czy to jest powód do dymisji? Lepiej zakasać rękawy, robić ile się da i ratować co się da. Jesień politycznie będzie trudna, a dla Ministerstwa Zdrowia najtrudniejsza.

Problemy dopiero się zaczną. Jesień to czas wzmożonych zachorowań, a wśród nich na kolejne mutacje COVID-19. Przyjęte wcześniej szczepionki nie chronią przed zakażeniem, a nowe wciąż są w Polsce niedostępne. Wirus mutuje, a przejście zakażenia nie jest lekkie. Szczepionki będą w Polsce dopiero po 15 października, a COVID zaczął atakować ponownie znacznie wcześniej, bo już w sierpniu. Lockdownów i obowiązkowego noszenia maseczek nie będzie, ale w niektórych zakładach pracy są wytyczne, żeby nosić maseczki. Liczba zachorowań nie jest jasna, gdyż Polacy testują się niechętnie. Koronawirusa przechodzą często nieświadomie i infekują nim innych. To tylko jeden z problemów ochrony zdrowia, który daje się we znaki społeczeństwu. Kolejki do lekarzy się nie zmniejszyły, a niektóre szpitalne oddziały będą zamykane.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Spór o prokuratora krajowego zagraża bezpieczeństwu państwa
Materiał Promocyjny
Sieci, czyli wąskie gardło transformacji energetycznej
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Ustąpić Rosji, jak radzą Franciszek i Elon Musk?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Via Baltica - państwa bałtyckie narażają wspólne bezpieczeństwo NATO
Komentarze
Estera Flieger: Kogo utopi minister Maciej Gdula – naukę, lewicę czy rząd?
Komentarze
Piotr Skwirowski: Budżet 2025, czyli pompowanie długu zamiast wyrzeczeń