Do wspólnot, zwłaszcza Unii Europejskiej, odnosił się ze sceptycyzmem („wyimaginowana wspólnota”, „nie będą nam tu w obcych językach”), prezydenturę Bidena inaugurował szeroko zauważonym faux-pas, a o Donaldzie Tusku, z którym wybiera się właśnie do Ameryki, wyrażał się ze szczerą niechęcią, by nie wspomnieć nieudolnej próby opóźnienia sformowania przez niego rządu. Dziś to już wszystko historia. Wszystko bujda. Wszystko nieprawda. Z bezlitosnego krytyka liberałów i LGBT Andrzej Duda stał się apostołem narodowej jedności. Właśnie jej nam dziś potrzeba nie tylko przy inwestycjach w polskie bezpieczeństwo – tłumaczył entuzjastycznie w orędziu. Bo jedność to zgoda. A zgoda buduje – chciałoby się wykrzyczeć za naszym odnowionym prezydentem.