Do wspólnot, zwłaszcza Unii Europejskiej, odnosił się ze sceptycyzmem („wyimaginowana wspólnota”, „nie będą nam tu w obcych językach”), prezydenturę Bidena inaugurował szeroko zauważonym faux-pas, a o Donaldzie Tusku, z którym wybiera się właśnie do Ameryki, wyrażał się ze szczerą niechęcią, by nie wspomnieć nieudolnej próby opóźnienia sformowania przez niego rządu. Dziś to już wszystko historia. Wszystko bujda. Wszystko nieprawda. Z bezlitosnego krytyka liberałów i LGBT Andrzej Duda stał się apostołem narodowej jedności. Właśnie jej nam dziś potrzeba nie tylko przy inwestycjach w polskie bezpieczeństwo – tłumaczył entuzjastycznie w orędziu. Bo jedność to zgoda. A zgoda buduje – chciałoby się wykrzyczeć za naszym odnowionym prezydentem.
Czytaj więcej
- Nie ma silnej Europy bez Stanów Zjednoczonych i NATO. Tak jak nie będzie silnego NATO bez zaangażowania Europy. Nie było i nie ma lepszego gwaranta bezpieczeństwa niż Sojusz Północnoatlantycki. Polska jest dumna z bycia jego częścią od 25 lat - powiedział w orędziu z okazji 25. rocznicy przystąpienia Polski do NATO prezydent Andrzej Duda.
Andrzej Duda jak heretyk
Jak daleko odszedł od PiS-owskiej ortodoksji świadczą choćby te słowa: „Dołączenie przez Polskę do Sojuszu to jedno z największych osiągnięć w naszej najnowszej historii. Wszystkim tym, którzy przyczynili się do realizacji tego wielkiego zadania, należą się najwyższe wyrazy uznania i wieczna pamięć. Nasza Ojczyzna jest dzięki temu dzisiaj bezpieczna, a członkostwo Polski w NATO jest symbolem naszej narodowej jedności.” Czy pomyślał, że wśród tych, co to się znacząco „przyczynili” są: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski, Bronisław Geremek czy Jerzy Buzek? Nie wszyscy, by tak powiedzieć, polityczni bohaterowie jego dawnego mentora, Jarosława Kaczyńskiego. Może i pomyślał, może nie. Nie ma to chyba znaczenia w czasach, gdy w prezydenckiej kancelarii napisano już polityczny nekrolog prezesa Prawa i Sprawiedliwości. A jego prezydencki uczeń przymierza się do zagarnięcia schedy.
Czy prezydent ściga się w niej z nowym premierem, chce go przelicytować, czy to tylko próba ustawienia się w roli natowskiego prymusa, to też sprawa drugorzędna. Najważniejsza jest bowiem przemiana
Andrzej Duda chce być prymusem
Pod nowymi – jak widać hasłami – z nowym politycznym wigorem i nową pojednawczą ofertą. Na dodatek wizjonerską. Bowiem ów – powszechnie już komentowany - postulat Andrzeja Dudy, by partnerzy w NATO przeznaczyli na zbrojenia nie dwa, a całe trzy procent PKB, świadczy o naprawdę śmiałej wizji swojej sprawczości. Czy prezydent ściga się w niej z nowym premierem, chce go przelicytować, czy to tylko próba ustawienia się w roli natowskiego prymusa, to też sprawa drugorzędna. Najważniejsza jest bowiem przemiana. W innym kierunku, niż w słynnym opowiadaniu Franza Kafki. Fantastycznie, biję temu brawo z lekkim tylko żalem, że metamorfoza przyszła tak późno.