Stefan Szczepłek: 1:1 z Mołdawią. Coraz bliżej dna

Remis z Mołdawią to kolejna kompromitacja reprezentacji. Kto by nie był jej trenerem - od pewnego czasu gra tak samo. Michał Probierz miał ten stan odmienić, a na razie przykłada się do nieszczęść.

Publikacja: 15.10.2023 23:33

Jakub Kiwior

Jakub Kiwior

Foto: PAP/Leszek Szymański

Zwycięstwo nad Wyspami Owczymi było obowiązkiem, zwycięstwo nad Mołdawią być powinno. Tymczasem to goście robili przez większą część meczu lepsze wrażenie, a w pierwszej połowie wręcz Polaków zdominowali. Wydawało się, że to oni walczą o awans do finałów mistrzostw Europy, a nie my.

Grali ładniej, mądrzej, widać było, że zwycięstwo w Kiszyniowie dodało im wiary, że i w Warszawie można osiągnąć dobry wynik. Polacy im to ułatwiali. Nie dość, że grali beznadziejnie w obronie (co dotyczy też pomocników), to sami oddali pierwszy celny strzał dopiero w 45. minucie. Akcje polskich internacjonałów zatrzymywał m.in. Artur Craciun, zawodnik Puszczy Niepołomice.

Czytaj więcej

Polska - Mołdawia 1:1. Gwizdy i wstyd na Narodowym

Michał Probierz pokazuje swój charakter. On wie zwykle lepiej i bardzo nie lubi, kiedy ktoś jego zdanie ośmiela się podważać. Raz dobrze na tym wychodził, częściej źle. W reprezentacji na razie racji nie ma.

Pokazuje, że może wszystko, stąd powołanie dla 21-letniego Patryka Pedy. On może dobrze wypaść przeciw takiemu przeciwnikowi jak Farerzy. Nieco lepsi Mołdawianie to już dla młodego chłopaka za trudny przeciwnik. Raz zdarzyło mu się przyjąć piłkę tak, że odskoczyła na kilka metrów, co na poziomie reprezentacji nie powinno się zdarzać. W kilku innych przypadkach dawał się ogrywać przeciwnikom.

Peda nieprzypadkowo gra w III lidze włoskiej. Zapewne ma talent, ale rolą trenera jest odpowiednio go prowadzić. Rzucenie na głęboką wodę bywa szkodliwe, a może być i kosztowne.

Niemal dokładnie pięćdziesiąt lat po „zwycięskim remisie” na Wembley, po grze z Mołdawią można użyć terminu „przegrany remis”.

Nie spodziewałem się też, że przegrywając do przerwy 0:1 i musząc odrabiać straty trener zastąpi jednego defensywnego pomocnika drugim. Oglądając Bartosza Slisza przez kilka lat w Legii nie sądziłem, że może on kiedykolwiek dotrzeć na poziom pierwszej reprezentacji. Teraz okazało się, że ma ją ratować przed blamażem.

Nie uratował. Nie on jeden. Prawie wszyscy zagrali bardzo słabo. Tylko Piotr Zieliński ratował honor profesjonalistów, kilkoma akcjami zaimponowali Karol Świderski i Przemysław Frankowski. Zagrożenie dla mołdawskiej bramki wynikało częściej z indywidualnych akcji któregoś z tej trójki niż gry zespołowej.

Kiedy widać było, że Mołdawianie już nie mają sił Michał Probierz zdjął z boiska kolejnego zawodnika, którego akcje lub strzały mogły przynieść nam sukces: Pawła Wszołka.

Niemal dokładnie pięćdziesiąt lat po „zwycięskim remisie” na Wembley, po grze z Mołdawią można użyć terminu „przegrany remis”. Bo strata dwóch, wydawałoby się pewnych punktów może oznaczać koniec szans na finały Euro. Ból zębów, spowodowany poziomem gry najlepszych polskich piłkarzy trwa już długo.

Zwycięstwo nad Wyspami Owczymi było obowiązkiem, zwycięstwo nad Mołdawią być powinno. Tymczasem to goście robili przez większą część meczu lepsze wrażenie, a w pierwszej połowie wręcz Polaków zdominowali. Wydawało się, że to oni walczą o awans do finałów mistrzostw Europy, a nie my.

Grali ładniej, mądrzej, widać było, że zwycięstwo w Kiszyniowie dodało im wiary, że i w Warszawie można osiągnąć dobry wynik. Polacy im to ułatwiali. Nie dość, że grali beznadziejnie w obronie (co dotyczy też pomocników), to sami oddali pierwszy celny strzał dopiero w 45. minucie. Akcje polskich internacjonałów zatrzymywał m.in. Artur Craciun, zawodnik Puszczy Niepołomice.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich