Wyniki sobotnich wyborów parlamentarnych na Słowacji padły na dwa dni przed szczytem przywódców UE w Granadzie, gdzie będzie omawiana perspektywa przyjęcia do Wspólnoty Ukrainy i reforma Unii, która jest do tego potrzebna. Wiadomości z Bratysławy nie są zachęcające. Z wyborów wyszedł zwycięsko lewicowy populista Robert Fico wraz ze swym ugrupowaniem Smer (Kierunek). Zapewne znowu będzie premierem Słowacji.
Mowa o człowieku, który zbudował korupcyjny system na szczytach władzy, a walcząc z nim, swoje życie poświęcił pięć lat temu dziennikarz śledczy Jan Kuciak. Ponadto Fico jest radykalnym przeciwnikiem imigracji i wspólnoty LGBT. A w ostatnich latach wszedł w bliską współpracę z Viktorem Orbánem. Teraz zamierza mieć „Budapeszt w Bratysławie”: chce zbudować coraz bardziej autorytarny system polityczny, gdzie nie ma miejsca na niezależność wymiaru sprawiedliwości czy wolne media. Fico, który lubi podkreślać, że wszystkie wojny przychodzą z Zachodu, a pokój ze Wschodu, powtarza brednie Putina o opanowaniu władzy w Ukrainie przez faszystów. W związku z tym zapowiedział wstrzymanie pomocy wojskowej dla Kijowa i zablokowanie wejścia naszego wschodniego sąsiada do NATO.
Czytaj więcej
Robert Fico w kampanii wyborczej zapowiadał, że wstrzyma pomoc dla Ukrainy i zablokuje jej członkostwo w NATO. W sobotę jego partia SMER wygrała wybory parlamentarne.
W ten sposób powstaje silny blok krajów wrogo nastawionych do Unii. Obecny polski rząd też nie ustaje przecież w atakowaniu Wspólnoty, a z powodu łamania zasad państwa prawa i niezależności wymiaru sprawiedliwości nie dostaje wypłat z Funduszu Odbudowy.
To wszystko nie zachęca Francji, Hiszpanii czy Niemiec do przyjęcia do Unii Ukrainy. Za to skłania je do przeprowadzenia takiej reformy Wspólnoty, która stopniowo wypycha na margines UE kraje, które nie dorosły do dzielenia się suwerennością i nie szanują wartości demokratycznych.