Choć czasami ciążę nazywa się stanem błogosławionym, nie jest to najlepsze określenie okresu, w którym zmienia się nie tylko ciało kobiety, ale też sposób postrzegania świata. Kobiety w ciąży są pełne lęku – martwią się, czy dziecko urodzi się zdrowe, we właściwym czasie, czy nie będzie wymagało rehabilitacji, czy na wszystko wystarczy pieniędzy.
Łatwo się domyślić, że lęki te rosną do niebotycznych rozmiarów, jeśli badania pokażą, że mające się urodzić dziecko obarczone jest ciężką, nieodwracalną, a czasami wręcz letalną wadą. I nie chodzi tylko o zespół Downa, ale o dzieci np. z bezmózgowiem, agenezją nerek, zespołem Edwardsa czy Pataua. Taka diagnoza to wyrok – śmierć dziecka w kilka minut, godzin czy dni od narodzenia.
Kompromis aborcyjny zakładał, że jeśli stwierdzono nieodwracalną wadę płodu, kobieta mogła zdecydować się na terminację ciąży. Wyrok TK z października 2020 r. jej tę możliwość odebrał. Teraz wszystkie kobiety w takiej sytuacji muszą urodzić ciężko chore dziecko i patrzeć, jak cierpi i umiera.
Czytaj więcej
5,2 mln zł – tyle w 2022 roku miało pójść na zakup sprzętu dla banków mleka kobiecego w kilku województwach. Nie wydano ani złotówki. To jedna z nieprawidłowości, jaką Najwyższa Izba Kontroli stwierdziła w wykonaniu programu „Za życiem”. Wyszła ona na jaw przy okazji standardowej, corocznej kontroli budżetu Ministerstwa Zdrowia.
Rodziny miały z tymi koszmarnymi doświadczeniami nie zostawać same – program „Za życiem” miał zapewniać im m.in. wsparcie psychologa, asystenta rodziny, dać łatwiejszy dostęp do leczenia i rehabilitacji. Ale jak pokazuje raport NIK, mogą liczyć wyłącznie na wsparcie finansowe w wysokości 4 tys. zł świadczenia określanego przerażającym słowem „trumienkowe”. Na co mają wystarczyć te pieniądze? Przecież ani na leczenie, ani na ukojenie bólu rodziców, którzy stracili dziecko.