Michał Płociński: Jarosław Kaczyński zaatakował Konfederację. Dlaczego właśnie teraz?

Prezes PiS obśmiał w Stawiskach program Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka. Kogo Jarosław Kaczyński próbuje zniechęcić do Konfederacji? I dlaczego nie robi nic, by przyciągnąć do PiS młodych wyborców, nie tylko zresztą tych oczarowanych Januszem Korwin-Mikkem?

Publikacja: 24.07.2023 14:41

Prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas Pikniku Prawa i Sprawiedliwości w Stawiskach, 23 lipca

Prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas Pikniku Prawa i Sprawiedliwości w Stawiskach, 23 lipca

Foto: PAP/Artur Reszko

„Pomysły szaleńców, dzieciaków” – takimi słowami prezes PiS Jarosław Kaczyński określił program Konfederacji podczas pikniku rodzinnego w mieście Stawiski w powiecie kolneńskim. I dodał: „Tylko dzieci mogą uwierzyć w taki program. Nie wierzcie to i nie wierzcie w te nasze wspólne rządy”.

Dlaczego Jarosław Kaczyński zaatakował program Sławomira Mentzena

Jarosław Kaczyński nieprzypadkowo krytykuje program akurat Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka. I nieprzypadkowo akurat dzisiaj. Raz, że najłatwiej krytykować pomysły tej partii, która w ogóle jakiekolwiek pomysły programowe zgłasza – tym bardziej, że są one dość kontrowersyjne. A dwa, że one w elektoracie Prawa i Sprawiedliwości zaczęły trafiać na podatny grunt, co zaczyna być widoczne w sondażach.

Czytaj więcej

Wicepremier Jarosław Kaczyński: Donald Tusk to prawdziwy wróg narodu polskiego

Przecież to wyborcy PiS przez lata byli przekonywani do tego, że państwo nie działa i że jego instytucje, jak np. sądy, potrafią głównie utrudniać im życie. A co więcej – często też przekonywali się na własnej skórze, że tak naprawdę bywa. I nawet jeśli do władzy dochodzą „ich” politycy, to jedynie dzięki wyjątkowemu samozaparciu, wielkiemu patriotyzmowi i niezłomności charakteru potrafią dla nich coś z tego „państwa z kartonu” wyrwać siłą.

Nie trzeba jednak być superprzenikliwym obserwatorem polskiej polityki, by zauważyć oczywistość, że po ośmiu latach rządów tak patriotycznego PiS instytucje państwa bynajmniej nie są silniejsze. Czyli: nie da się, na dłuższą metę trzeba samemu walczyć o swoje, nikt nam nie pomoże.

Liberalizm Konfederacji kontra socjal od PiS

I tu cały na biało wchodzi Sławomir Mentzen, mówiąc wprost to, co miliony Polaków i tak już bardzo dobrze wiedzą, tylko może nikt im tego jeszcze tak zrozumiale nie opowiedział: państwo wam głównie szkodzi, sami poradzicie sobie lepiej; gdyby nie te pity, zusy, vaty i akcyzy, każda rodzina mogłaby kupić sobie po dwa samochody, każdą byłoby stać na dom z ogródkiem i grilla ze szwagrem co weekend. Bo co wam tak właściwie daje za te wysokie podatki państwo? Taka służba zdrowia przecież kompletnie nie działa. Nauczyciele, opłacani z waszych pieniędzy, to głównie strajkują, choć mają po dwa miesiące wakacji. A na drogach coraz większe korki, bo politycy są zakładnikami lewackich aktywistów... Lepiej poradzicie sobie sami, mając więcej pieniędzy w portfelach.

Jaka jest więc propozycja Sławomira Mentzena? Na przykład bon zdrowotny o wartości 4340 zł rocznie. Skoro w publicznych placówkach i tak nie da się na żadną wizytę czy zabieg umówić, to idźcie prywatnie. I PiS generalnie miało podobny pomysł na „naprawę” sytuacji, tylko jego prywatyzacja służby zdrowia za pomocą pieniędzy z programu 500+ była jeszcze ukryta, to znaczy: nie została opowiedziana wyborcom wprost.

Konfederacja robi więc właściwie to samo, tylko nie boi się potraktować tej opowieści jako wyborczego atutu. Jakby rozumiejąc, że socjal od PiS już spełnił swoją rolę, Polacy odzyskali poczucie godności i teraz czas opowiedzieć im na nowo Polskę, w której każdy samemu będzie załatwiać swoje sprawy. Bo co do zasady – wyborcy już taki układ zaakceptowali, teraz chcą tylko więcej pieniędzy w swoich rękach, bo w końcu państwo niczego im nie załatwi.

Jak i komu Jarosław Kaczyński próbuje obrzydzić Mentzena

I teraz prezes PiS, który sam tę narrację narzucił, próbuje wyjaśnić wyborcom, dlaczego z tymi pieniędzmi do ręki to nie zawsze wszystko wygląda kolorowo. „Ich program to doprowadzenie was do nędzy, ich program to cztery tysiące kilkaset złotych dla każdego w bonie na leczenie. Jak się może wtedy leczyć człowiek chory na nowotwór? Ciężko, poważnie chory na serce czy jakąkolwiek inną poważną chorobę” – pytał Jarosław Kaczyński w Stawiskach. I konkretnie tłumaczył, na czym polega problem, bo „nawet jeden dzień takiego leczenia więcej kosztuje” niż owe 4340 zł z bonu zdrowotnego Konfederacji.

Chodzi więc o to, by na haczyk Konfederacji nie dali się złapać seniorzy, bo to ich najłatwiej przestraszyć liberalną wizją społeczeństwa

Czyli teraz prezes PiS musi przekonywać, że potrzebne są jednak silne instytucje, solidarność społeczna, wysokie składki. I wszystko po to, by tylko nie dopuścić do odpływu wyborców do partii ulepszającej jego własną opowieść o Polsce. Równie ciekawe jest, komu Jarosław Kaczyński próbuje obrzydzić Konfederację. Bo przecież opis „chory na serce” nie trafi do przeciętnego wyborcy Sławomira Mentzena, który z racji wieku takimi problemami nie będzie musiał się martwić jeszcze przez dobre 30 lat. Prezes PiS mówi językiem trafiającym do starszego elektoratu – i podkreśla bardzo wprost: „To są pomysły szaleńców, dzieciaków. Tylko dzieci mogą uwierzyć w taki program”. Chodzi więc o to, by na haczyk Konfederacji nie dali się złapać seniorzy, bo to ich najłatwiej przestraszyć liberalną wizją społeczeństwa, w którym każdemu będzie dane według jego siły a nie potrzeb.

Dlaczego ani PiS, ani PO niczego nie oferują wyborcom Konfederacji

Tu dochodzimy do kolejnej przyczyny, dlaczego prezes Jarosław Kaczyński atakuje program Konfederacji akurat dzisiaj. Rosnąca w siłę partia Mentzena i Bosaka, utyta na poparciu młodych mężczyzn, zaczyna dziś przyciągać do siebie grupy społeczne, które wcześniej były poza jej zasięgiem. Niedawne duże wzrosty sympatii do niej wynikają w dużej mierze ze wzrostu poparcia kobiet – i to młodych, nawet tych z proaborcyjnych marszów kobiet i głosujących wcześniej na lewicę czy Roberta Biedronia – ale i starszych rocznikowo wyborców. I nawet jeśli w dużej mierze to bardziej potencjalni wyborcy opozycji niż PiS, to i Jarosław Kaczyński ma powody do niepokoju. Bo i jego elektorat zaraz może zacząć do Konfy odpływać. Na przykład za posłanką Anną Siarkowską, która właśnie zamieniła Suwerenną Polskę Zbigniewa Ziobry na partię Mentzena i Bosaka.

Dlatego w jego atakach na program Konfederacji nie chodzi o przeciągnięcie na swoją stronę młodych wyborców. Ani Kaczyński, ani Donald Tusk nie próbują realnie zawalczyć o jej twardy elektorat. Na pewno by mogli spróbować skierować się do młodych mężczyzn, często mających rzeczywiste powody, by czuć się w dzisiejszej Polsce wykluczonymi. Ale zbudowanie przekonującej dla nich opowieści o wykluczeniu jest bardzo ryzykowne z punktu widzenia liderów partii, których poparcie opiera się jednak w znacznej mierze na głosach starszych pokoleń. Dlatego Kaczyński i Tusk wolą po prostu zniechęcać do Konfederacji swoich wyborców, niż walczyć o sympatyków Sławomira Mentzena. By nie stracić dotychczasowych głosów.

Czytaj więcej

Biejat: Rządy PiS i Konfederacji? Nie jest im tak daleko, jak twierdzi Kaczyński

Ciągłe atakowanie Konfederacji uwiarygadnia tę partię jako prawdziwą „trzecią drogę” – jedyną alternatywę dla PO-PiS-u. Dlatego Konfederacja nadal będzie rosła w sondażach. Ale z punktu widzenia Kaczyńskiego i Tuska ważniejsze od wyników partii Mentzena i Bosaka są jednak wyniki PO i PiS, a dokładniej: mobilizacja własnego elektoratu. A sprawdzonym sposobem takiej mobilizacji jest oczywiście jednoczenie się wobec rosnącego w siłę wroga. Dlatego pnąca się w sondażach Konfederacja nie jest dla nich wcale – w teorii – tak złym scenariuszem.

Z punktu widzenia PiS, można przecież ją oskarżyć o to, że „ich program to doprowadzenie was do nędzy”. Musimy się więc zmobilizować nie tylko przeciwko Tuskowi, będącemu na smyczy Berlina, ale i atakującemu nas z prawej strony nowemu wcieleniu Janusza Korwin-Mikkego. Gdzie nie spojrzeć – sami wrogowie. Tylko czyhają na dobro Polski... Musimy więc walczyć.

Czy PiS naprawdę wyklucza koalicję z Konfederacją

„W jedno nie wierzcie, że my będziemy rządzili z Konfederacją” – zapewniał prezes w Stawiskach Jarosław Kaczyński. „Nie będziemy rządzili” – podkreślał po chwili dosadnie. I dorzucił po chwili: „Nie wierzcie w to i nie wierzcie w te nasze wspólne rządy”. A wszystko w przeciągu jedynie 50 sekund, czyli trzy razy się wyparł Konfederacji nim minęła minuta. Z pewnością wiemy więc jedno: Jarosław Kaczyński bardzo chce wszystkich przekonać do tego, że takiego planu nie rozpatruje. Może nawet za bardzo, bo wychodzi to karykaturalnie.

Bądźmy szczerzy: do takiej koalicji mogłoby nie dojść tylko dlatego, że nie będzie się ona wizerunkowo opłacać Konfederacji

Problem w tym, że wszystkie sondaże wyborcze od wielu miesięcy pokazują jedno: PiS może marzyć o rządzeniu wyłącznie w ramach koalicji z Konfederacją. I to rzeczywiście problem dla prezesa PiS, który nie potrafi kompromisowo ucierać stanowisk nawet w ramach swojego obozu politycznego, stworzonego tak naprawdę z własnych wychowanków jak Zbigniew Ziobro czy Adam Bielan. Można więc uwierzyć, że koalicja z Konfederacją naprawdę spędza mu sen z powiek. Ale innego ruchu po wyborach może nie mieć.

Z pewnością na razie prezesowi PiS najbardziej opłaca się przekonywać wszystko wokół, że nie będzie koalicji z Konfederacją. W ten sposób mobilizuje własny elektorat, walcząc o jak najlepszy wynik na jesieni, by potem, po wyborach, móc rozdawać karty. I na przykład wyciągać z partii Mentzena i Bosaka tych posłów, którym najbliżej będzie do PiS. I może wtedy rzeczywiście żadna koalicja nie będzie mu potrzebna.

Ale w przypadku, gdy PiS nie zdobędzie tylu mandatów, by wyciąganie poszczególnych posłów pozwoliło mu uciułać większość rządową, to bądźmy szczerzy: do takiej koalicji mogłoby nie dojść tylko dlatego, że nie będzie się ona wizerunkowo opłacać Konfederacji – i Sławomir Mentzen postanowi grać na przedterminowe wybory. Bo ze strony PiS taka koalicja oznaczać będzie być albo nie być. I Jarosław Kaczyński wówczas inaczej zacznie opowiadać o programie – oczywiście wtedy już patriotycznym – Konfederacji.

„Pomysły szaleńców, dzieciaków” – takimi słowami prezes PiS Jarosław Kaczyński określił program Konfederacji podczas pikniku rodzinnego w mieście Stawiski w powiecie kolneńskim. I dodał: „Tylko dzieci mogą uwierzyć w taki program. Nie wierzcie to i nie wierzcie w te nasze wspólne rządy”.

Dlaczego Jarosław Kaczyński zaatakował program Sławomira Mentzena

Pozostało 97% artykułu
Komentarze
Bogusław Chrabota: Karol Nawrocki. Niby nie PiS, ale PiS
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Trzaskowski i Nawrocki to tak naprawdę awatary Tuska i Kaczyńskiego
Komentarze
Michał Kolanko: Trzaskowski wygrywa z Sikorskim. Ale dla prezydenta Warszawy łatwo już było
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Czy prawybory w KO umocniły Rafała Trzaskowskiego?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Estera Flieger: Kampania wyborcza nie będzie o bezpieczeństwie