Bogusław Chrabota: Dziewiątka, czyli bezradność

Kiedy mimo interesu państwa, a nawet determinacji władzy, przez ponad dwa lata nie udaje się przepchnąć regulacji prawnych, to mamy klasyczny przykład politycznego imposybilizmu.

Publikacja: 08.05.2023 03:00

Bogusław Chrabota: Dziewiątka, czyli bezradność

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Ponad dwa lata temu, 4 maja 2021 r., oznajmialiśmy niemal z entuzjazmem: „Posłowie głosami PiS i Lewicy zdecydowali o przyjęciu projektu ustawy w sprawie ratyfikacji Funduszu Odbudowy. Przeciw byli głównie posłowie Konfederacji, wstrzymały się KO i PSL”. Stanowisko polskich eurosceptyków było oczywiste, ale postawa Koalicji Obywatelskiej i PSL nie do końca zrozumiała. Z jednej strony opozycja zawsze ma święte prawo głosować przeciw rządzącym, z drugiej zaś KPO wydawał się sprawą ponad podziałami, pulą europejskich pieniędzy, której polska gospodarka łaknie jak kania dżdżu. Tłumaczenia liderów opozycji dla własnego elektoratu wydawały się jednak zrozumiałe: nie chcemy, by PiS wykorzystało środki z KPO na potrzeby kolejnej kampanii wyborczej.

Dziś, po dwóch sezonach politycznych, wiemy już, że tak się nie stało i nie stanie. I to nie dlatego, że opozycja w sprawie projektów ustaw związanych z kamieniami milowymi KPO pozostawała konsekwentna. Środków z funduszy europejskich nie będzie ze względu na chaos i brak porozumienia w obozie rządzących. Swoją drogą, jak to się nazywa, panie prezesie Kaczyński, kiedy mimo oczywistego interesu państwa, a nawet determinacji obozu rządzącego, przez ponad dwa lata nie udaje się przepchnąć niezbędnych regulacji prawnych? Może pan to nazywać antypolską obsesją Brukseli, niemieckim spiskiem czy zdradą politycznych przeciwników, ale nic, absolutnie nic nie zmieni oczywistej prawdy, że to klasyczny przykład politycznego imposybilizmu (znajomy termin, nieprawdaż?).

Czytaj więcej

Jaki jest cel nowej ustawy PiS-u o Trybunale Konstytucyjnym?

W których momentach prezes PiS poniósł porażkę? Pierwszy raz wtedy, kiedy nie zapanował nad jasną narracją o KPO w ramach swojej formacji. W kręgach prawicy jedni mówili, że środki są potrzebne, inni – że świetnie sobie bez nich poradzimy. To ośmieliło Zbigniewa Ziobrę do systematycznego grania przeciw PiS. Najpierw przeforsował „twórcze” poprawki do prezydenckiej nowelizacji ustawy o SN, potem zaczął już konsekwentnie grać swoimi kartami. Równocześnie prezes PiS popełnił kilka kolejnych błędów, z czego najważniejszym było zlekceważenie prezydenta przy kolejnej próbie ustawowego rozwiązania problemów z SN.

Projekt umowy oddającej sprawy dyscyplinarne sędziów sądownictwu administracyjnemu nie został uzgodniony z Andrzejem Dudą, który z całą świadomością konsekwencji przekazał uchwaloną już ustawę Trybunałowi Konstytucyjnemu Julii Przyłębskiej. Czyżby prezes nie wiedział, że Duda w połowie ostatniej kadencji nie jest już posłusznym instrumentem prawicy? Zapewne wiedział, ale albo nie docenił poziomu konfliktu w TK, albo jego gra o KPO jest tylko pozorna. Dlaczego? O tym na koniec.

Ale zanim pointa, wypada się odnieść do najnowszego projektu ustawy obniżającej liczbę sędziów „pełnego składu” TK do dziewięciu. Z czym tu mamy do czynienia? Z oczywistym manipulowaniem prawem na potrzeby bieżącego interesu politycznego. Można by to nazwać kpiną z praworządności, gdyby słowo kpina niosło ze sobą jeszcze dawny sens. Niestety, wiele z tego, co się wydarzyło w polskim prawie w ciągu ostatnich lat, zdewaluowało to niegdyś „porażające” określenie. Na potrzeby tego tekstu posłużę się innym określeniem: dziewiątka to bezradność. Dowód porażki i politycznego zgorzknienia.

Może i byłoby to dobre podsumowanie tego komentarza, ale mam inne. Całkiem możliwe, że prezes tylko pozornie zabiega o KPO. Dlaczego? Otóż może być coraz bardziej pewien, że i bez europejskich pieniędzy wygra najbliższe wybory. Wtedy, na fali kolejnej kadencji, będzie mógł grę z Brukselą rozpocząć na nowych warunkach. A i Komisja Europejska, sfrustrowana słabością polskiej opozycji, przyjmie nową strategię i środki – przez wzgląd na jedność Europy – popłyną do państwa PiS obfitym strumieniem. Ryzykowne, nieprawdaż? A jednak możliwe.

Ponad dwa lata temu, 4 maja 2021 r., oznajmialiśmy niemal z entuzjazmem: „Posłowie głosami PiS i Lewicy zdecydowali o przyjęciu projektu ustawy w sprawie ratyfikacji Funduszu Odbudowy. Przeciw byli głównie posłowie Konfederacji, wstrzymały się KO i PSL”. Stanowisko polskich eurosceptyków było oczywiste, ale postawa Koalicji Obywatelskiej i PSL nie do końca zrozumiała. Z jednej strony opozycja zawsze ma święte prawo głosować przeciw rządzącym, z drugiej zaś KPO wydawał się sprawą ponad podziałami, pulą europejskich pieniędzy, której polska gospodarka łaknie jak kania dżdżu. Tłumaczenia liderów opozycji dla własnego elektoratu wydawały się jednak zrozumiałe: nie chcemy, by PiS wykorzystało środki z KPO na potrzeby kolejnej kampanii wyborczej.

Pozostało 81% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich