Podczas środowego wystąpienia w Davos Kanclerz Niemiec Olaf Scholz przez cztery minuty (jak policzył serwis Politico) wymieniał przykłady wsparcia RFN dla walczącej Ukrainy: systemy przeciwlotnicze IRIS, haubice, wyrzutnie granatników przeciwpancernych oraz pomoc infrastrukturalną i humanitarną. Niemcy też zdecydowały się – wraz z USA – przekazać po jednej baterii patriotów. Ale jeśli chodzi o czołgi Leopard, Scholz stwierdził, że decyzję podejmie dopiero po tym, jak swoje czołgi Abrams przekażą Amerykanie.
Wywołało to konsternację w społeczności zajmującej się sprawami bezpieczeństwa, ponieważ np. Polska i Finlandia gotowe są przekazać swoje leopardy, ale czekają na zgodę Berlina, który jest ich producentem. Wicenaczelny „Bilda” wezwał wręcz Polaków, by nie oglądali się na Berlin i robili swoje. Taką możliwość zasugerował też we czwartek rano premier Mateusz Morawiecki. Również wśród niemieckich polityków pojawiła się krytyka Scholza i padały słowa, że Niemcy zawiodły Europę Wschodnią. Mówił w ten sposób np. Norbert Röttgen z CDU.
Czytaj więcej
Niemcy nie pozwolą sojusznikom eksportować niemieckich czołgów do Ukrainy, chyba że Stany Zjednoczone zgodzą się wysłać własne czołgi bojowe - poinformowali wysocy niemieccy urzędnicy cytowani przez "Wall Street Journal".
Jeśli wypowiedzi Scholza nie są jedynie taktyką negocjacyjną z USA, trzeba je uznać za wielki zawód. Niemcy, największa gospodarka Europy, mają naturalne predyspozycje, by być liderem również w sprawach dyplomacji i bezpieczeństwa. Jednak mówiąc, że wyślą czołgi dopiero wtedy, gdy zrobią to Amerykanie, Scholz wywraca porządek europejski do góry nogami. Ta wojna dzieje się w Europie, dotyczy Europy, zagraża bezpieczeństwu wszystkich państw graniczących z Rosją i Ukrainą, ale może też rozlać się dalej. Zaangażowanie amerykańskie w pomoc Ukrainie jest jednak znacznie większe niż wszystkich europejskich państw razem wziętych (choć proporcjonalnie do PKB poszczególnych krajów niewspółmierne koszty ponoszą m.in. Polska i kraje bałtyckie). I dlatego deklaracja Scholza może być odebrana jako abdykacja z odgrywania przez Niemcy roli europejskiego przywódcy. Jedna z mieszkających w Berlinie komentatorek spraw zagranicznych napisała wręcz o bankructwie moralnym najbogatszego państwa w Europie. Olaf Scholz podkreślał, że nie chce, by Niemcy stały się nagle samotnym liderem pomocy Ukrainie. Ale samotności nie uniknął, tyle tylko, że dziś jest osamotniony jako hamulcowy tej pomocy.
Trzeba oddać Scholzowi, że i tak wykonał ogromny postęp w ciągu roku. Co kilka miesięcy Niemcy ogłaszały kolejne transze pomocy, każda stanowiła swego rodzaju przełom. Ostatnio pod presją USA i Francji Niemcy ogłosiły, że wyślą swe transportery opancerzone Marder. Teraz Brytyjczycy ogłosili, że wyślą swoje czołgi, Francuzi analizują możliwość przesłania swoich leclerców i Scholz znów znalazł się pod presją.