Rozmowy o KPO trwają niczym negocjacje Chruszczowa z Mao na pograniczu chińsko-radzieckim w latach 60. W piątek, tuż przed Wigilią, spotkają się politycy, którzy nie darzą się ani krztyną sympatii: Mateusz Morawiecki i Zbigniew Ziobro. Teoretycznie po to, żeby dojść do czegoś w sprawie nowelizacji ustawy o SN. W praktyce, by rytualnie pokazać, że się siebie nie boją i obaj są bardzo męscy. Spektakularnych rezultatów się nie spodziewajmy.
Co więcej, Ziobro i jego polityczni koledzy głośno mówią, że właściwie projekt, który negocjował minister Szynkowski vel Sęk z Komisją Europejską, to „ustawa napisana w Brukseli i narzucana polskiemu parlamentowi”. Wygłosił to w czwartek wiceminister Michał Woś w Radiu Plus. Świetny to wstęp do pojednawczego spotkania premiera i prezesa Solidarnej Polski.
Czytaj więcej
W piątek odbędzie się spotkanie premiera Mateusza Morawieckiego z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą. Ale nie to w całej rozgrywce o Krajowy Plan Odbudowy będzie teraz najważniejsze.
Cały ogień skierowany jest teraz na prezydenta Andrzeja Dudę, który z małą przerwą na wyściskanie prezydenta Ukrainy, bawiącego przejazdem w Rzeszowie, cały czas spotyka się i czyni ustalenia w sprawie nowego pomysłu na ustawę o Sądzie Najwyższym.
Nic z tego jednak nie wynika, bo wynikać nie może. Na papierze rzeczywistości oszukać się nie da, można ją tylko zagadać, ale na razie ustawy uchwala się w wersji papierowej, a nie ustnej. I naprawdę trudno udawać, że coś spełnia wymogi praworządności, skoro nie spełnia.