Szczęście mieli w meczu z Chile, który wyglądał podobnie: przeciwnik atakował, my się broniliśmy, bramkarz popełnił jeden błąd, piłka spadła na nogę Krzysztofowi Piątkowi i wygraliśmy.
Tym razem piłka nikomu na nogę nie spadła, ale sędziowie dali nam wędkę w postaci rzutu karnego. Robert Lewandowski już wie co czuł Kazimierz Deyna, kiedy na mundialu w roku 1978 też nie wykorzystał jedenastki. A miał taką pozycję w reprezentacji jak Lewandowski dziś i również był kapitanem.
Czytaj więcej
Polska zremisowała bezbramkowo z Meksykiem w pierwszym meczu mundialu. Nie mamy drużyny, którą chciałoby się oglądać, ale zachowaliśmy nadzieję na awans do 1/8 finału.
To się zdarza, ale to jeszcze nie jest koniec świata. W trzecim spotkaniu z rzędu reprezentacja nie straciła bramki i to jest jedyny plus. Na turniejach czasami to się bardziej liczy niż gole strzelone. Uprawiając antyfutbol, od którego bolą zęby można wyjść z grupy, ale żeby osiągnąć coś więcej - trzeba samemu strzelać.
Z tym jest problem. Nie było w drużynie nikogo, kto pokierowałby grą. Piotr Zieliński znowu nie spełnił oczekiwań, dla Sebastiana Szymańskiego, Jakuba Kamińskiego, Nicoli Zalewskiego progi okazały się zdecydowanie za wysokie. Grzegorz Krychowiak grał tak, jak obiecywał po meczu z Chile - głównie do tyłu i w bok, bo tak jest najbezpieczniej, a przecież nie chodzi o to, żeby wygrać. Krychowiak dał Polakom sygnał, żeby nie liczyli na piękną grę. Czy po takiej publicznej wypowiedzi gwiazdy, popartej w jakimś stopniu przez Lewandowskiego ich młodzi koledzy w drużynie poczuli się pewniej? Czy czują się rozgrzeszeni?