PO bardzo ucieszyła się ostatnim sondażem agencji Kantar, w którym przebiła poparcie dla PiS o cztery punkty. To ważny sygnał, zwłaszcza że poprzednio, kiedy przydarzyła się taka sondażowa sytuacja, że zmienił się lider rankingu partyjnego, różnica na korzyść PO wynosiła tylko jeden punkt. Było to 22 lipca tego roku.
Czy ten sondaż coś zmienia? Symbolicznie sporo, dając Donaldowi Tuskowi paliwo do budowania wrażenia sprawczości i „posybilizmu” PO oraz całej opozycji. Bo zbieranie i dodawanie punktów wszystkich opozycyjnych partii, żeby triumfalnie ogłosić, że „PiS nie ma szans na rządzenie”, nie jest dla wyborców bardzo przekonywające, nawet jeśli wynika z tych arytmetycznych działań, że to Tusk z Hołownią, Kosiniakiem-Kamyszem i Czarzastym zrobią rząd po wyborach.
Czytaj więcej
W przeprowadzonym przez Kantar Public sondażu dla "Gazety Wyborczej" Koalicja Obywatelska poprawia swoje notowania o 4 pkt. proc. i wyprzedza Prawo i Sprawiedliwość.
Zwycięstwo to co innego. Zwłaszcza dla PO, która teraz może czuć się jeszcze mocniej predestynowana do rozdawania kart w całym obozie anty-PiS. Tym bardziej, że od kolejnej w rankingu partii opozycyjnej, czyli Polski 2050, Platformę dzieli ponad 20 pkt proc. Nie może więc być żadnych wątpliwości, co do tego, kto trzyma królewskie berło na opozycji.
Ważna jest też dynamika. PO zyskuje najwięcej – 4 pkt proc., partia Hołowni 2 pkt, Lewica – według agencji Kantar – stoi w miejscu, a PSL, tak jak w poprzednich sondażach, puka w próg od spodu. Wszystko to sprawia, że radość drużyny Tuska jest dziś podwójna: nie tylko wyprzedziła PiS, ale też umocniła swoją pozycję wobec potencjalnych koalicjantów. Widać, że strategia dzielenia sceny politycznej na dwie części zdaje egzamin.