Michał Szułdrzyński: Powinniśmy poznać prawdę o taśmach

Każda kolejna publikacja o aferze taśmowej ośmiesza państwo polskie. Pokazuje, że i za rządów PO, i za rządów PiS Rosjanie mogli sobie u nas na wiele pozwolić.

Publikacja: 17.10.2022 22:00

Choć Falenta został za zlecanie procederu nielegalnych nagrań skazany, to wciąż nie wiemy wszystkieg

Choć Falenta został za zlecanie procederu nielegalnych nagrań skazany, to wciąż nie wiemy wszystkiego o jednej z największych afer III RP

Foto: Fotorzepa/ Krzysztof Skłodowski

Marcin W., były współpracownik Marka Falenty, twierdzi, że miesiąc przed wybuchem afery taśmowej obaj biznesmeni pojechali do Rosji, gdzie sprzedali tamtejszym służbom taśmy z podsłuchów. Jego zeznania opisał „Newsweek”. Falenta miał nagrywać najważniejsze osoby w państwie z własnej inicjatywy, a potem poprosił W. o pomoc w sprzedaniu taśm, by spłacić długi wobec syberyjskich potentatów węglowych. Prokuratura wyłączyła ten wątek do osobnego śledztwa, ale niewiele z nim zrobiła, nie prowadzi też czynności pod kątem kontaktu z obcym wywiadem, choć biegły badający W. uznał, że jego zeznania są wiarygodne.

To zaś oznacza, że choć Falenta został za zlecanie procederu nielegalnych nagrań skazany, to wciąż nie wiemy wszystkiego o jednej z największych afer III RP. A powinniśmy poznać prawdę, szczególnie gdy dziś widzimy, do czego zdolna jest Rosja. Przecięcie wszelkich jej wpływów, możliwości oddziaływania i szantażu leży w polskim interesie, bez względu na to, komu by to było politycznie na rękę. I bez względu na to, czy chodzi o taśmy Falenty, czy włamanie na skrzynkę Michała Dworczyka.

Czytaj więcej

Afera taśmowa. Przełomowe zeznania wspólnika Marka Falenty

Dla władzy publikacja „Newsweeka” jest kłopotliwa, bo choć afera taśmowa najmocniej uderzyła w wiarygodność PO, to udział Rosjan w tym procederze byłby jak owoc zatrutego drzewa, z którego skorzystało PiS. Ale i PO nie ma się z czego cieszyć – to służby za jej czasów pozwoliły nagrywać najważniejsze osoby w państwie, a potem handlować tymi nagraniami. Choć i tu znów kamyczek do ogródka nowej władzy – jak widać, niechętnie tę sprawę wyjaśnia.

Z jednej więc strony dla opozycji ustalenia „Newsweeka” to prezent. Ale z drugiej strony też pewne ryzyko. Bo w 2015 r. z PO wygrał PiS, a nie rosyjskie służby. To Polacy zagłosowali za zmianą władzy. Kto chciałby wszystko zrzucić na ingerencję Rosjan – jak już próbują niektórzy politycy PO – niech przypomni sobie, jak słaba była kampania Bronisława Komorowskiego, jak słabo radziła sobie jako premier Ewa Kopacz. Za to też odpowiadają Rosjanie?

Przed najbliższymi wyborami opozycja powinna wziąć się do pracy, by przekonać Polaków, że warto na nią postawić. Wtedy za rok będzie mogła się cieszyć z wyborczego zwycięstwa. A nie znowu zrzucać winę za kolejną porażkę na „ruskich”.

Marcin W., były współpracownik Marka Falenty, twierdzi, że miesiąc przed wybuchem afery taśmowej obaj biznesmeni pojechali do Rosji, gdzie sprzedali tamtejszym służbom taśmy z podsłuchów. Jego zeznania opisał „Newsweek”. Falenta miał nagrywać najważniejsze osoby w państwie z własnej inicjatywy, a potem poprosił W. o pomoc w sprzedaniu taśm, by spłacić długi wobec syberyjskich potentatów węglowych. Prokuratura wyłączyła ten wątek do osobnego śledztwa, ale niewiele z nim zrobiła, nie prowadzi też czynności pod kątem kontaktu z obcym wywiadem, choć biegły badający W. uznał, że jego zeznania są wiarygodne.

Komentarze
Michał Szułdrzyński: A co, jeśli skan tęczówki wpadnie w oko przestępcom?
Komentarze
Michał Płociński: Donald Tusk może gorzko pożałować swojego uspokajania ws. powodzi
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Komisja bez politycznej mocy. Nie rząd, lecz znowu sekretariat Europy
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Wypadek na Trasie Łazienkowskiej, wypadek na A1, czyli zgubne skutki „trybu Boga”
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Powódź 2024. Fundusz Sprawiedliwości i wozy strażackie, czyli czego nie rozumie Suwerenna Polska