Rocznica ludobójstwa na Wołyniu budzi w tym roku duże emocje. W mej ocenie – zbyt duże. Oczywiście to konsekwencja wypowiedzi byłego już ambasadora Ukrainy w Berlinie Andrija Melnyka, który relatywizował tę zbrodnię, starając się ją zrównoważyć sposobem, w jaki w II RP była traktowana mniejszość ukraińska. Tyle że mordu 100 tys. polskich obywateli nie można tak wytłumaczyć.
Ukraińskie MSZ odcięło się od słów Melnyka. Sprawa jednak budzi emocje ze względu na wojnę, która trwa w Ukrainie. Polska przyjęła miliony uchodźców z tego kraju i wspiera Kijów militarnie, politycznie i humanitarnie. Tu jednak nie powinno być sprzeczności. Polską racją stanu jest bowiem pomagać Ukrainie zaatakowanej przez Rosję. Tak samo racją stanu jest pamięć o dziesiątkach tysięcy ofiar ludobójstwa na Wołyniu.
Czytaj więcej
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski skierował w poniedziałek do Rady Najwyższej projekt ustawy o nadaniu Polakom na Ukrainie specjalnego statusu - poinformował prezydent RP Andrzej Duda w czasie uroczystości z okazji Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej.
Sprawy te w żaden sposób nie powinny się wykluczać. Powinniśmy dążyć do upamiętnienia polskich ofiar, budowy cmentarzy, rozliczenia się Ukrainy z trudną przeszłością. Bo państwo, które nie będzie pamiętać o swoich zmarłych obywatelach, nie będzie potrafić też zadbać o żyjących.
Ale równocześnie musimy nieustannie wspierać Ukrainę, która dziś własną krwią powstrzymuje marsz na zachód rosyjskiego imperium. Możemy oczekiwać od Ukrainy rozliczenia się z przeszłością. Ale uzależnienie pomocy dziś od rozliczenia się z historią byłoby błędem.