Michał Szułdrzyński: Wiosenne porządki w PiS

Ogłoszenie obniżki najniższej stawki PiT do 12 proc. i likwidacji ulgi dla klasy średniej, to nie tylko zmiany, dość spore, w systemie podatkowym. To sygnał dotyczący większej politycznej układanki w obozie władzy.

Publikacja: 24.03.2022 12:35

Mateusz Morawiecki

Mateusz Morawiecki

Foto: PAP/Paweł Supernak

Po pierwsze bowiem, bez większego rozgłosu, właśnie pogrzebany został "Polski Ład". Jego idea była początkowo dość prosta: zbierzmy z rynku więcej pieniędzy w postaci składki zdrowotnej. Po pandemii trudno będzie krytykować wzrost nakładów na opiekę zdrowotną. Równocześnie jednak wpleciono komponenty solidaryzmu społecznego (podwyższenie kwoty wolnej), które miały sprawić, że bogatsi zapłacą więcej, a najbiedniejsi nie stracą, albo wręcz zyskają. Okazało się jednak dość szybko, że stracić mogły znacznie większe grupy społeczne, niż początkowo zakładano. Więc wprowadzono tzw. ulgę dla klasy średniej, która miała rekompensować wzrost składek. Z każdym kolejnym pomysłem system stawał się coraz bardziej skomplikowany. Nie wycofano się ze zmian, mimo że już jesienią 2021 roku było wiadomo, że zaczęła ruszać z kopyta inflacja. Po wejściu w życie "Polskiego Ładu" w styczniu tego roku, wyszła na jaw jednocześnie wielka ilość niedoróbek i zbytnie złożoność nowego systemu. Decyzja o obniżeniu pierwszej stawki podatkowej i likwidacji ulgi dla klasy średniej ma więc system radykalnie uprościć. Ale zarazem PiS przyznaje rację tym wszystkim krytykom, którzy ostrzegali przed zbyt pośpiesznym wprowadzaniem największej od trzech dekad reformy podatkowej. I PiS właśnie przyznaje się do błędu. Co więcej, 12-procentowa stawka PIT może być sygnałem, że rząd obawia się, iż inflacja zuboży społeczeństwo, chce więc od połowy roku obniżyć płacone przez obywateli podatki.

Czytaj więcej

Piotr Skwirowski: Końca chaosu w podatkach nie widać

Na szczęście dla Mateusza Morawieckiego wojna odwróciła uwagę od "Polskiego Ładu" i premier miał czas na to, by przygotować zmiany w ustawie, którą firmował swym nazwiskiem. Reforma podatkowa miała stać się wehikułem wyborczym PiS, a stała się na początku roku obciążeniem. Załatwiając więc tę sprawę, premier w pewnym sensie zeruje swój licznik, pozbywa się problemu, który jego przeciwnicy rozgrywali wewnątrz przeciwko niemu.

Pogłoski o politycznym końcu Mateusza Morawieckiego okazały się mocno przesadzone

W tym kontekście należy też czytać ogłoszenie dymisji ministra rozwoju Piotra Nowaka, wokół którego przeciwnicy Morawieckiego budowali atmosferę obiecującego polityka, mogącego być może nawet zastąpić obecnego premiera na stanowisku szefa rządu. Ewidentny błąd polityczny, który popełnił Nowak ogłaszając sukces w negocjacjach z KE w sprawie odblokowania Krajowego Planu Obudowy, choć sprawa nie jest jeszcze w 100 proc domknięta, został wykorzystany przez premiera. Ale nie byłoby tej dymisji bez zgody prezesa Jarosława Kaczyńskiego. To zaś sygnał, że prezes PiS poważnie traktuje kwestię odmrożenia KPO i zgodził się na surową karę za falstart, który może skomplikować negocjacje z KE. To też sygnał, że Kaczyński znów daje większe pole manewru Morawieckiemu, który ewidentnie buduje się politycznie na wojnie na wschodzie – w tym sensie, że to premier spotyka się z innymi przywódcami, jeździ po świecie, spotyka się z ważnymi ludźmi, zgłasza propozycje nowych sankcji na Rosję i pomocy Ukrainie. To wreszcie prognostyk, co do losów ustaw likwidujących Izbę Dyscyplinarną, których przyjęcie ma zakończyć pewien etap sporów z UE o KPO.

Wszystko razem oznacza to zaś, że przyszedł w PiS czas wiosennych porządków, które Morawiecki właśnie przeprowadza, a pogłoski o jego politycznym końcu okazały się mocno przesadzone.

Po pierwsze bowiem, bez większego rozgłosu, właśnie pogrzebany został "Polski Ład". Jego idea była początkowo dość prosta: zbierzmy z rynku więcej pieniędzy w postaci składki zdrowotnej. Po pandemii trudno będzie krytykować wzrost nakładów na opiekę zdrowotną. Równocześnie jednak wpleciono komponenty solidaryzmu społecznego (podwyższenie kwoty wolnej), które miały sprawić, że bogatsi zapłacą więcej, a najbiedniejsi nie stracą, albo wręcz zyskają. Okazało się jednak dość szybko, że stracić mogły znacznie większe grupy społeczne, niż początkowo zakładano. Więc wprowadzono tzw. ulgę dla klasy średniej, która miała rekompensować wzrost składek. Z każdym kolejnym pomysłem system stawał się coraz bardziej skomplikowany. Nie wycofano się ze zmian, mimo że już jesienią 2021 roku było wiadomo, że zaczęła ruszać z kopyta inflacja. Po wejściu w życie "Polskiego Ładu" w styczniu tego roku, wyszła na jaw jednocześnie wielka ilość niedoróbek i zbytnie złożoność nowego systemu. Decyzja o obniżeniu pierwszej stawki podatkowej i likwidacji ulgi dla klasy średniej ma więc system radykalnie uprościć. Ale zarazem PiS przyznaje rację tym wszystkim krytykom, którzy ostrzegali przed zbyt pośpiesznym wprowadzaniem największej od trzech dekad reformy podatkowej. I PiS właśnie przyznaje się do błędu. Co więcej, 12-procentowa stawka PIT może być sygnałem, że rząd obawia się, iż inflacja zuboży społeczeństwo, chce więc od połowy roku obniżyć płacone przez obywateli podatki.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich