Michał Szułdrzyński: Obsesje Putina brzmią znajomo

Częste porównywanie liderów PiS do prezydenta Rosji relatywizuje jego zbrodnie oraz cierpienie jego ofiar. Ale nie można stawać na czele antyputinowskiej koalicji, a równocześnie naśladować jego retorykę i propagandę.

Publikacja: 17.03.2022 21:00

Posiedzenie Sejmu, w czasie którego posłowie zajmowali się sprawozdaniem komisji z projektu ustawy o

Posiedzenie Sejmu, w czasie którego posłowie zajmowali się sprawozdaniem komisji z projektu ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z trwającą od 24 lutego rosyjską inwazją na terytorium tego państwa

Foto: PAP/Paweł Supernak

Słowa Władimira Putina, które padły w trakcie telekonferencji z władzami regionów Rosji, przykuły uwagę zarówno rosyjskich opozycjonistów, jak i opinii międzynarodowej. Władca Kremla, znany z brutalnego języka, tym razem swe dywagacje poświęcił poszukiwaniom wrogów wewnętrznych. Mówił więc o tym, że społeczeństwo musi dokonać samooczyszczenia z narodowych zdrajców, którzy mają mentalność niewolniczą wobec Zachodu. Wytykał tych, którzy nie mogą się obyć bez foie gras, ostryg i „genderowych wolności”. Ale jako głównych wrogów wskazał tych, którzy nie mają Rosji w duszy, nie są prawdziwymi patriotami, lecz piątą kolumną Zachodu. Uważają się za nadzwyczajną kastę, lepszą rasę, gdy tymczasem to tylko zwykłe szumowiny, które społeczeństwo musi wypluć jak muszkę, która wpadła do ust.

Część komentatorów wyrażała zaniepokojenie totalitarnym wydźwiękiem jego słów. Zauważano, że pojęcie zdrajców narodu często pojawiało się w publicystyce Hitlera. Zresztą wystarczy rzut oka na materiały propagandowe w rosyjskich mediach, by przekonać się o postępującej faszyzacji tego kraju. Dość wspomnieć kult, jakim otaczana jest litera Z, którą armia rosyjska maluje na czołgach, transporterach, wyrzutniach rakiet czy taborach wojskowych, atakujących sąsiednią Ukrainę. To zresztą paradoks, że w Rosji nie wolno mówić o wojnie, nie widać materiałów o tym, co naprawdę dzieje się podczas agresji na Ukrainę, a równocześnie „spontanicznie” rodzi się kult symbolu wymalowanego na pojazdach należących do armii.

Czytaj więcej

Trzy tygodnie wojny. „Z dnia na dzień rośnie cynizm i obłuda polityków”

Wypowiedzi Putina nie są żadnym zgrzytem, to element pewnej operacji socjotechnicznej, której częścią jest państwowa propaganda. Jednym z narzędzi jest zaś Rosyjska Cerkiew Prawosławna, która błogosławi prezydenta i wojsko, zagrzewa żołnierzy do boju w Ukrainie i obrony świata prawdziwie chrześcijańskiego przed zepsutym Zachodem, który chciałby w Rosji organizować – jak wyraził się patriarcha Cyryl – gejparady. Wszystko to następnie tłoczone jest przez państwową propagandę w mediach, mieląc umysły Rosjan.

Słuchając tych ostrzeżeń przed genderem, gejparadami, nadzwyczajną kastą, zdrajcami narodu, elitami obżerającymi się ostrygami (dobrze, że nie ośmiorniczkami), miałem niepokojące wrażenie, że gdzieś to już słyszałem. I nie, nie chodzi mi o to, by dziś zarzucać PiS i sprzyjającym im mediom totalitarnych ciągot czy chęci odtworzenia putinizmu. Takie porównania relatywizują zbrodnie, których dopuszcza się dziś Putin, i cierpienie milionów Ukraińców, którzy padli jego ofiarą, ale też i tych Rosjan, którzy gniją w koloniach karnych, bo sprzeciwili się carowi, który marzy o restytucji rosyjskiej potęgi.

Ale równocześnie słowa Putina i Cyryla brzmią zbyt znajomo, by przejść nad tym do porządku dziennego. Tępa propaganda rosyjskiej telewizji również. Obóz rządzący musi dziś dokonać rachunku sumienia i się zastanowić, czy bliżej mu do Wschodu, czy do Zachodu; czy do Brukseli, czy do Moskwy. Bo słowa mają swoje konsekwencje. Nie można stawać na czele europejskiej ofensywy przeciw Putinowi, a równocześnie naśladować jego retorykę i propagandę. We własnym interesie PiS powinien więc przemyśleć swój język i działanie medialnego imperium, by nie dawać podstaw do porównań z Putinem.

Słowa Władimira Putina, które padły w trakcie telekonferencji z władzami regionów Rosji, przykuły uwagę zarówno rosyjskich opozycjonistów, jak i opinii międzynarodowej. Władca Kremla, znany z brutalnego języka, tym razem swe dywagacje poświęcił poszukiwaniom wrogów wewnętrznych. Mówił więc o tym, że społeczeństwo musi dokonać samooczyszczenia z narodowych zdrajców, którzy mają mentalność niewolniczą wobec Zachodu. Wytykał tych, którzy nie mogą się obyć bez foie gras, ostryg i „genderowych wolności”. Ale jako głównych wrogów wskazał tych, którzy nie mają Rosji w duszy, nie są prawdziwymi patriotami, lecz piątą kolumną Zachodu. Uważają się za nadzwyczajną kastę, lepszą rasę, gdy tymczasem to tylko zwykłe szumowiny, które społeczeństwo musi wypluć jak muszkę, która wpadła do ust.

Komentarze
Bogusław Chrabota: Karol Nawrocki. Niby nie PiS, ale PiS
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Trzaskowski i Nawrocki to tak naprawdę awatary Tuska i Kaczyńskiego
Komentarze
Michał Kolanko: Trzaskowski wygrywa z Sikorskim. Ale dla prezydenta Warszawy łatwo już było
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Czy prawybory w KO umocniły Rafała Trzaskowskiego?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Estera Flieger: Kampania wyborcza nie będzie o bezpieczeństwie