Pracownicy urzędów skarbowych stracili cierpliwość. Z jednej strony rozeźleni najczęściej obywatele, którzy chcą płacić jak najniższe podatki, czemu trudno się dziwić, a z drugiej strony państwo, które chce jak najwięcej pieniędzy od obywateli wyrwać, bo przecież to jedyne pewne źródło dochodów. To i tak zapewnia na co dzień wysoki poziom stresu w skarbówce. A teraz doszedł do tego Polski Ład: nowe obowiązki, dyżury telefoniczne poza godzinami pracy, brak dodatków zadaniowych, podwyżek i odpowiednich szkoleń. I prawa do strajku, wszak to służba publiczna. Jest za to wściekłość ludzi, tysiące ich pytań, dezorientacja i przerzucenie przez państwo odpowiedzialności za własne brakoróbstwo na skarbowców.
Szefowa Związkowej Alternatywy w Krajowej Administracji Skarbowej (KAS) Agata Jagodzińska w liście do ministra finansów zwraca uwagę, że „przy obecnym przeciążeniu pracowników przyznanie im kolejnych zadań w bardzo istotny sposób ogranicza czas pracy niezbędny do wypełnienia ich zasadniczych obowiązków". I dodaje, że pracownicy nie zostali odpowiednio przygotowani do udzielania informacji.
Czytaj więcej
– Nastroje są podłe, bo pracy coraz więcej, a płace bardzo niskie – przekonują związkowcy. I ostrzegają, że skończy się to protestem w administracji skarbowej.
A webinaria organizowane przez pracodawcę są „farsą szkoleń".
Co mogą zrobić urzędnicy i inspektorzy KAS? W ramach strajku włoskiego pracować do przesady skrupulatnie i zgodnie z opisanymi w umowach obowiązkami. Każdy, kto miał kiedykolwiek styczność z pracą urzędów skarbowych w pierwszym kwartale roku, wie, jakim koszmarem może się stać ta forma protestu.