Pod koniec czerwca Koalicja Obywatelska mogła liczyć w badaniu IBRiS, przeprowadzonym dla „Rz", na 13 proc. W badaniu po powrocie Tuska na przełomie lipca i sierpnia miała już 27,3 proc., miesiąc temu 25,7, a teraz 23,4. Widać, że to Donald Tusk sprawił, iż jego partia wróciła na drugie miejsce.
Jednak efekt powrotu się wyczerpał. I dlatego Tusk robi porządki w Platformie na poziomie organizacyjnym, kadrowym i programowym. Zmiany w statucie partii mają mu pomóc uporać się z wewnątrzpartyjną opozycją, a impreza urodzinowa Roberta Mazurka dała pretekst, by odsunąć na bok Borysa Budkę, który wcześniej lojalnie odstąpił Tuskowi stanowisko. Jeśli Budka liczył na wdzięczność, to widocznie zapomniał, jak wyglądała partia za czasów Tuska. Były premier ogłosił, że nie wyrzuci Borysa Budki, Tomasza Siemoniaka i Sławomira Neumanna, ponieważ wstawiła się za nimi jego teściowa. Innymi słowy Tusk mówi: wyrzuciłbym was na zbity pysk, ale ostatni raz dam wam szansę. Campus Polska też nie przysłużył się krótkofalowo Platformie.
Czytaj więcej
Na scenie politycznej niewiele się zmienia, ale partie nie chcą za mocno rozgrzewać elektoratu, b...
I nawet jeśli to inwestycja na przyszłość, to problemy do rozwiązania PO ma tu i teraz.
Podobnie jak PiS. Przypomnijmy wyniki partii rządzącej w tych samych sondażach. 34,7 proc. w czerwcu, 33,6 proc. na przełomie lipca i sierpnia, 35,3 proc. pod koniec sierpnia i 34,1 proc. dziś. Sytuacja na granicy białoruskiej, czyli zagrożenie z zewnątrz, plus niezbyt poważne zachowanie posłów opozycji, sprawiły, że wyborcy zaczęli garnąć się do władzy. Dlatego pod koniec sierpnia i na początku września PiS notował najlepsze wyniki od miesięcy. Pytanie jednak, na ile ten wzrost jest trwały. Powrót Tuska mógł zmobilizować część wyborców rozczarowanych PiS, którzy stwierdzili, że jednak zły PiS jest lepszy od wygranej Platformy Tuska. Ale i to paliwo się dziś wyczerpuje – powolny wzrost poparcia dla Polski 2050 może być sygnałem, że wyborcy centrowi nie chcą być skazani na wybór między PO i PiS. A zagrywki obliczone na poklask twardego elektoratu (np. lex TVN) skutecznie mogą przestraszyć wyborców środka. Kryzysu na granicy też nie da się konsumować w nieskończoność. Poniedziałkowe rewelacje o zawartości telefonów osób, które przedarły się przez granicę, wyglądają jak desperackie próby odgrzania tematu i postraszenia narodu.