Szułdrzyński: Wszyscy tłumaczą Morawieckiego

Sytuacja w PiS po ujawnieniu przez Onet taśm z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego przypomina pożar. Wywiad, którego prezes partii rządzącej udzielił telewizji publicznej to sygnał najwyższego alertu. I to w dwóch znaczeniach.

Aktualizacja: 05.10.2018 18:45 Publikacja: 05.10.2018 14:40

Szułdrzyński: Wszyscy tłumaczą Morawieckiego

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski

Po pierwsze trzeba było wyjaśnić zdezorientowanym wyborcom prawicy, jak to możliwe, że oto nagle okazuje się, że pogromca vatowskich mafii i ten, kto rozbija układ stworzony w Polsce przez „komunistów i złodziei” z Platformy Obywatelskiej, kilka lat temu z najbliższymi współpracownikami Tuska biesiadował w Sowie i Przyjaciołach, plotkował zdradzając bardzo insajderską wiedzę o układach w Platformy, przeklinał, mało tego, załatwiał pieniądze dla polityków PO.

Po drugie trzeba też było wysłać sygnał do dość zdezorientowanych struktur partyjnych. Uwielbiający spiski pisowski lud nie wierzy bowiem, że dziennikarze ot tak poprosili sąd o zgodę na wgląd w akta afery taśmowej. Nie, dla niego wszystko jest grą sił i spisków. Więc albo w Morawieckiego uderzyli Niemcy (bo przecież w myśleniu części prawicy oczywiste jest, że teksty dziennikarzom Onetu dyktuje wprost Angela Merkel), albo też publikacja jest efektem wewnętrznych tarć w obozie władzy. A kto może wiedzieć, co jest w aktach sprawy lepiej niż minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednej osobie? A że uważa się go za najpoważniejszego wroga wewnętrznego, część PIS uznała, że to atak z wewnątrz. Zapewne niektórzy uznali, że obie te wersje są prawdziwe, że to atak ze strony Niemiec i ministra sprawiedliwości równocześnie.

Występując w telewizji i mówiąc, że och, nic się nie stało, nic go w taśmach nie oburza, prezes daje sygnał strukturom – przypomnijmy że ich mobilizacja dwa tygodnie przed wyborami jest dla przyszłości partii absolutnie kluczowa – że nie tylko taśmy nie są ważne, lecz że również ma on pełną kontrolę nad sytuacją.

Do akcji wkroczył też prezydent, który udzielił wywiadu SuperExpressowi. I choć dobrze jest przez dziennikarza dociskany o sprawę taśm, powtarza PiS-owski przekaz dnia, że Morawiecki nic złego nie zrobił, że absolutnie nie można porównywać taśmy, na której wystąpił obecny premier z taśmami, na których występowali politycy Platformy. W tym samym duchu wypowiadał się Jarosław Kaczyński. I choć z powodu przekleństw, które rzucali platformersi na taśmach mówił o knajackim języku i degeneracji moralnej, teraz chrząknął o kilku „męskich” słowach rzuconych przez Morawieckiego. 

Hipokryzja? Ale najlepsze było co innego. By uwiarygodnić Morawieckiego, Kaczyński stwierdził, że obecny premier, a ówczesny doradca Donalda Tuska, przyszedł by opowiedzieć wszystko, gdy dostał propozycję objęcia teki wicepremiera w rządzie Tuska. Okazało się, że Morawiecki był w doskonałych kontaktach z PO, jako agent PiS. Po prostu Konrad Wallenrod. Ktoś mógłby powiedzieć, że to wymówka równie prawdopodobna, jak twierdzenie, że prokurator Stanisław Piotrowicz był w PZPR agentem „Solidarności” i miał rozsadzać ją od środka (i pewnie dlatego został odznaczony po stanie wojennym). Ale złośliwości na bok.

To porównanie nie jest bowiem aż tak niestosowne. Mamy tu bowiem do czynienia ze specyficznym woluntaryzmem i relatywizmem całego PiS. Nie ważne kto był naprawdę w PZPR a kto w Solidarności. To my decydujemy, kto jest komunistą a kto antykomunistą. Więc to my możemy dziś zdecydować, że członek PZPR jest prawdziwym komunistą, a założyciel "Solidarności" esbekiem.

Tak samo jest w przypadku Morawieckiego. Walczymy z PO i to my decydujemy kto jest platformersem, a kto walczy z układem III RP. Cóż z tego, że Morawiecki i Jarosław Gowin byli kiedyś bardzo blisko Tuska. To nasi ludzie. I to nie obiektywne kryteria decydują kto posługuje się knajackim językiem i kogo kompromitują nagrania. To my o tym decydujemy.

Sęk w tym, że to tylko pokazuje, że nie tylko antykomunizm, ale też antyplatformizm Kaczyńskiego i PiSu to tylko narzędzie politycznej walki. Dlatego nie ma żadnego problemu, gdy członek elit III RP nagle staje się głównym pogromcą III RP. I nie drgnie mu nawet powieka. 

 

Komentarze
Estera Flieger: Kampania wyborcza nie będzie o bezpieczeństwie
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba